Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Floriana, Michała, Moniki , 4 maja 2024

No i w końcu jest promocja miasta, ta rzeczywista

2015-05-12, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Ruszył wczoraj kolejny odcinek „Ugotowanych”, czyli program telewizji TVN. I wcale bym o tym nie pisała, gdyby nie fakt, że tym razem gotują gorzowianie i nasze miasto, no taż wiecie, niekoniecznie śliczne, w tym programie wygląda zachwycająco.

Od jakiegoś czasu wiedziałam, że gorzowianie w końcu w „Gotowanych” gotować i gościć będą. Ja sama nie gotuję, bo cokolwiek staram się zrobić, to zwykle wygląda i smakuje jak klej albo glina. No zwyczajnie niejadalne jest. Ale prawem kaduka, albo kozackiej czerni, lubię oglądać programy o gotowaniu. Najbardziej, to takiej pewnej Angielki, Rachel Khoo, bo mnie uwodzi swoją poobijaną miską, w której miesza składniki, jakie się w smakowitości układają. Wierzę na słowo, bo nie potrafię powtórzyć. A po wtóre, ona ma taki niewysłowiony urok, taką angielską charyzmę. No i rysuje. Bardzo, ale to bardzo ją lubię. I ona jest jedyną dziś gotującą, która ma tylko własne ręce i poobijaną miskę oraz trochę innych urządzonek typu nóż krótki, nóż długi. Nie ma malakserów albo innych mikserów. I piękna jest. No poezją jest jej programy oglądać.

Ale wracam do gorzowian w jednym z najbardziej popularnych programów kulinarnych, nie jakichś tam Master, albo innych wydumków z celebrytami w rolach głównych. Tym razem zwykli mieszkańcy stanęli po nagrodę w wysokości 5 tys. zł. Na pierwszy ogień poszła kolacja u Malwiny Aurelii, wegetarianki i osoby zajmującej się fotografią. Gościła u siebie Borysa – pracownika leśnego, drwala, jak sam się określał i chyba tam jezioro Grabino w tle majaczyło. Poza tym był Jacek, asistance drogowe ale i Mali Gorzowiacy. Więc przypuszczam, że Maryla i Krzyś oraz trochę innych ludzi siedziało przy telewizorze i oglądało. No i w końcu Marta – architektka wnętrz, która w tym mieszkaniu, gdzie Malwina gości przyjmowała, przed laty mieszkała i je projektowała.

Zaskok był duży, bo niby mieszkamy w wielkim i pięknym…, ale jednak nie do końca mieście. W każdym razie, mnie pani Malwina ujęła jednym. Wege. Konsekwentnie  wege, bo na jej główne danie nabrali się wszyscy uczestnicy kolacji. Myśleli mięso, dostali rośliny. Super.

No i wracam do reklamy miasta. Ogromnie dużo odwagi trzeba, aby się zgłosić do takiego programu, ugościć na dzień dobry troje obcych ludzi, zabawić ich i jeszcze trzymać gardę. Malwina wyszła z potyczki mocno z tarczą. Zebrała 23 punkty za kolację i cały wieczór. A jak ja ten program oglądam, to powiem jedno – wysoko poprzeczka została zawieszona. Popatrzymy, co się będzie działo dalej. Trzymam za panią kciuki.

A czemu to jest promocja miasta? Ano z prostej przyczyny. Bo ludzie stąd się pokazują. Bo przez cały tydzień w TVN będzie Gorzów obecny. Za sprawą czworga odważnych, którzy zdecydowali się wpuścić kamery telewizyjne do swojej kuchni. No i można w tej telewizji oglądać miasto na siedmiu wzgórzach piękne. Bo rzeczywiście, kiedy zapada zmrok, kiedy włączają się światła, kiedy zauracza Bulwar (wywalczony przez byłą prezydencję, co by nikt nie mówił, że nie pamiętam. Kupcy nie chcieli, ale jak się przenieśli, to jak piękną przestrzeń zyskaliśmy), to miasto moje przyszywane może się wydawać rzeczywiście piękne.

No i jak dobrze, że realizatorzy z TVN na dzień dobry nie wybrali się dalej. Czyli na Nowe Miasto, dziś rzeczywiste serce śródmieścia. Bo nie mieli szansy zobaczyć rozbebeszowanego śmietnika, z którego czarne ptaszory wydziobywały resztki. Bo nie widzieli kamienicy u zbiegu ul. 30 Stycznia i Dąbrowskiego. Niegdyś pięknej i pysznej kamienicy, zaświadczają o tym resztki elewacji i piękne do dziś balkony. Na dziś elewacja skażona jest paciagami. No wiecie, tymi pseudografitti. A tak swoją drogą, nie wierzę, że nikt chuliganów ze sprejami w ręku nie widział. Ślepe i głuche miasto to jest, które nie widzi chuliganów, a co tym, raz sobie w innym języku napiszę – hooligans, którzy nam przestrzeń publiczną psują. Szkoda wielka. Umiera nam kamienica przy Łokietka 17, umiera nam kamienica u zbiegu ulic 30 Stycznia i Dąbrowskiego. Prywatne są. No cóż. Tak jak i okropny bardak przy byłym kinie Słońce. Ważne miejsca, ważne i ładne. Kiedyś były.

I trzeba mieć nadzieję, że TVN ich nie pokaże, bo się skupi na bulwarach i gotowaniu w mieście. Bo że wrócę do głównego tematu tego złośliwca, miasto nam się promuje. Nie za sprawą urzędników od reklamy, od rozwoju, ale za sprawą tych, którzy podjęli ryzyko zaproszenia do własnych domów nie tylko obcych dla siebie ludzi, ale też i za sprawą telewizji bardzo wielu oglądaczy. I za ich sprawą wielka telewizja pokazuje nasze miasto. Oby dobrze, bo można.

No ja w każdym razie czekam na następne rozdania. I powtórzę Malwina Aurelia w poniedziałkowy wieczór zdobyła za swoje jarskie jedzenie całkiem dobry wynik – bo aż 23 punkty. Zobaczymy, czy ktoś ze stawki za jedzenie niekoniecznie jarskie zdobędzie więcej. Ja trzymam kciuki za wege. Bo jakoś od dłuższego czasu myślę o tym. O wege. A to za sprawą pewnego zdjęcia z Zakopanego, mego matecznika. Zdjęcia małego jagniątka pakowanego w koszu do wielkiej ciężarówki. No i szlag i inne plagi. Smakuje mnie mięso. Ale jak myślę o tym jagnięciu, to jakoś mnie smak odchodzi. Rozumiem i podzielam smaki pani Malwiny. Czekam na rozdanie ostateczne. I mam nadzieję, że taca pójdzie w pani Malwiny stronę.

Trzymam kciuki, mocno.

I tyle dziś. 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x