Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Floriana, Michała, Moniki , 4 maja 2024

No i jak nam się pięknie zakończyło

2015-05-15, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Mam na myśli „Ugotowanych” w TVN. Czworo gorzowian tam wystąpiło. Całej czwórce sukcesu życzyłam. Bo miasto nasze niekoniecznie piękne zapromowali. Wygrało dwoje, dwojgu gratuluję. Tym, co obok podium też. Bo to duża odwaga zaprosić do siebie telewizję i gościć oraz uraczać. Im, całej czwórce się udało.

Sekretem żadnym nie będzie, że na tarczy, czyli nagrodą muszą się podzielić, ale i chcą, jest Malwina i Jacek. Marta i Borys no cóż. Pozostali poza podium. Ale w moim pojęciu absolutnie nie. Bo jednak dokonali rzeczy ciekawej. Zgłosili się do tego trudnego programu, bo gotowanie to sztuka, podjęli wyzwanie i też odnieśli sukces.

Moimi zdaniem, cała czwórka to wygrani. Podjęli wyzwanie, zrobili wszystko, aby wygrać, ale wiadomo, że podium jest wąskie.

Jak dla mnie poza smakami Malwiny, wege się kłania, to jeszcze jedna fajna jazda była, Mam na myśli atrakcję Borysa. Bo kazał się wspinać – patrzyłam dokładnie, dobre i bezpieczne uprzęże były – aby zerwać menażkę i zupkę zjeść. Typowałam Gołębie, jezioro Grabino znaczy. Ale może niekoniecznie miałam rację. Może to Wełmino albo Wełminko. Będę wdzięczna za informację.

W każdym razie, czworo gorzowian zdecydowało się wziąć udział w popularnym programie. TVN przy okazji ich uczestnictwa pokazał miasto jako piękne. I jak dobrze, że nocą. Bo zwyczajnie nocą miasto moje przyszywane najlepiej wygląda,  a zwłaszcza widziane od strony  bulwarów, też nie pięknych, ale jednak. I jak się okazało, miał rację były szeryf, zwany przez gorzowian TJ, że jednak bulwary ożyły. O paskudnej dominancie nie wspomnę, bo i po co. I nagle ja, czekająca na wynik „Ugotowanych” gapiłam się na miasto.

W każdym razie, to taka niewymuszona promocja miasta jest. Niewymuszona, bo to sami gorzowianie do rozgrywki kulinarnej przystąpili, TVN uznał, że można i pokazał. Ja tam gotować nie umiem, i dlatego serdecznie Malwinie i Jackowi oraz Marcie i Borysowi gratuluję. Naprawdę. I dziękuję  za to, co zrobili memu miastu. Promocji i reklamy. Bo może ktoś zechce przyjechać i się spotkać z Malwiną, barwną i specyficzną wegetarianką. Bo może ktoś poprosi Borysa, aby ciekawe zakątki lasów tużpodgorzwskich pokazał, bo jak nie pracownicy lasów, to kto. Bo może ktoś Jacka zaczepi o radę, co robić, kiedy źle się nam dzieje z auteczkiem, albo ktoś odkryje, że Marta ma rewelacyjne sposoby na starą budę, co to ma być pięknym domem. Bo że powtórzę, taka reklama wiele jest warta.

Ugotowani odchodzą w historię. Ale TVN ma tak, że program powtarza, więc jak kto nie widział, to niech obejrzy. Warto. Jak nie ze względu na kuchnię, na jedzenie, to ze względu na miasto – moje przyszywane, ale innych rodzinne. I na okolice. Ale to już Borys może opowiedzieć, gdzie.

Ni mniej, ni więcej, gratulacje całej czwórce. Gratulacje. I dzięki za promocję.

A teraz z innego kątka jest. Nasz teatr, znaczy Osterwa, moja najbardziej ulubiona scena wpisała się w ogólnopolski program – pokażemy spektakl najbardziej ulubiony, czyli „Trzy razy Piaf” za drobne grosze. Za 2,50, bo tyle kosztował bilet na specjalny pokaz z okazji 250 lat publicznego teatru w kraju. Zwyczajnie nie zdążyłam kupić, bo za późno przyszłam w poniedziałek, choć znajomi dzielili się strategią, bo ktoś o określonej godzinie miał się stawić. I się stawili i kupili. Dla mnie nie wystarczyło. No cóż, za późno przyszłam. Rozumiem to i przyjmuję. Teatrowi gratuluję, że w program ministerialny się wpisał, i sukces jest. Natomiast nie rozumiem działań różnych lokalnych mediów, które o tych biletach bajki piszą, nie rozumiem. Bo ta się składa, że te bilety rozeszły się migiem, coś około pól godziny pracy kasy teatralnej. A tu medium, które lubi myśleć o sobie, że najważniejsze i najlepiej poinformowane jest pisze – jeszcze bilety są. Ciekawe, co zrobi teatr, kiedy ludzie zainteresowani tymi biletami, których de facto już nie ma, przyjdą i zapytają, bo gazeta napisała? Ciekawe, co.

P.S. Dziś w FG zaczyna się wielkie święto, bo III Festiwal Muzyki Współczesnej im. Wojciecha Kilara, wielkie i jedyne, bo św. pamięci patron miał dojechać, a nie dane mu było. Zmarł, ale imię zostało. Będziemy celebrować muzykę i to jaką za sprawą maestry i pani dyrektor FG. Będziemy. Mnie na otwarciu nie będzie, ale będę na kolejnych wydarzeniach. Bo moim zdaniem, że powtórzę,  w tym mieście, tym  robotniczym, szczęście polega na tym, że mamy  FG. Mamy filharmonię i to jaką. I o nią należy dbać, choć inni gadają coś złego. Powiem tylko, jak ktoś, jakkolwiek władza zamachnie się na FG i zechce ją zamknąć, albo zmienić dyrekcję, to znaczyć dla mnie będzie jedno – nie wie władza w co uderza. Bo tak się oto składa, że mamy najlepszy z możliwych składów, mam na myśli zespół, i mamy najlepszą z możliwych maestrę. Prof. Monikę Wolińską. I nikt ani nic mnie nie przekona,  że jest inaczej.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x