Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Beniny, Filipa, Judyty , 6 maja 2024

Telefon nie odpowiada, znaczy maestra w świecie gości

2015-04-29, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Nie udało się skontaktować z maestrą ani z maestro. Pani Monika Wolińska, bo o niej myślę, gości w Mołdawii. Pan Piotr Borkowski w Indiach. Obydwoje związani w pewien sposób z FG byli lub są. A skoro sukcesy święcą, trzeba o tym napisać. Ech tam, trzeba. Zwyczajnie warto.

Prof. Monika Wolińska bawi w Mołdawii i tam przygotowuje się do koncertu z okazji rocznicy uchwalenia polskiej Konstytucji 3 Maja. Została zaproszona, aby poprowadzić orkiestrę mołdawską i to jest  fajna rzecz. Bo maestra, która ma w portfolio występy w bardzo renomowanych salach, prowadzenie wielkich orkiestr, przyjmuje i takie zaproszenia.

Bo kto wie, co to jest Mołdawia? To taki mały kraj, cały czas zagrożony przez dominację Rosji, co to się nie pogodziła z odejściem takich małych państewek. Ja Mołdawię znam, bo tam też moja rodzina mieszka. I jak wczoraj od pani dyrektor FG Małgorzaty Pery usłyszałam, że maestrę zawiało do Mołdowy, znaczy Mołdawii, to się tylko ucieszyłam. Super. Z wielu rzeczy super. Bo znaczy, że maestra doceniana jest w świecie. Po następne, chce się jej jechać do takiej Mołdawii, kraju zapomnianego, i słabo rozpoznawalnego. A przecież nie musi.

Warto bowiem pamiętać, że prof. Monika Wolińska ma w swoim dorobku świetlaną kartę. Bo wszak pierwszą Polką była, która zadyrygowała w Carnegie Hall. Nowojorska sala, marzenie każdego muzyka. Przed i po tym maestra ma wiele osiągnięć. Dyrygenckich i nie tylko. A teraz w Mołdawii. Tylko słowa uznania się należą. Mam nadzieję, że maestra zdąży wrócić do miasta nad trzema rzekami na festiwal muzyki nowej, bo choć on za prawie trzy tygodnie jest, to kto wie. Może się tam pani profesor spodoba i zostanie. No nie daj Bóg. Choć wcale bym się nie dziwiła. Bo dobre wino, bo dobre sery, bo i papryka na milion i jeden sposobów podawana. Ale chcę mocno, aby maestra wróciła. Wszak gościem awizowanym na festiwal muzyki nowej jest Jan A.P. Kaczmarek. Oscarowy kompozytor, który zaprosił maestrę i orkiestrę FG na otwarcie Transatlantyku, który to koncert melomani gorzowscy z zapartym tchem w Telewizja Kultura oglądali i o którym do dziś mówią.

A teraz o maestro prof. Piotrze Borkowskim będzie. Bo właśnie maestro Borkowski sformował orkiestrę FG. Przez pewien czas był drugim po Bogu, a w moim myśleniu pierwszym, bo w filharmonii liczy się najbardziej szef artystyczny. I w dzikich okolicznościach musiał się rozstać z FG, z jego dzieckiem, fantastyczną dziś i świetnie ocenianą orkiestrą, zespołem, który dzięki niemu święci sukcesy. Otóż maestro Piotr Borkowski, także już tytularny profesor, bo habilitację obronił, jest dyrygentem – rezydentem Orkiestry Symfonicznej w Bombaju. Dowiedziałam się o tym fakcie za sprawą przemiłej mojej znajomej i pożeglowałam na strony orkiestry w Bombaju. I szalenie mnie miło było czytać peany na cześć maestro. Bo to fajne słowa były. Fajne, złe określenie. Wybitne.

I teraz niepopularne słowa padną. Maestro cały czas mieszka w mieście nad trzema rzekami. Może dobrze by było, aby dane mu było od czasu do czasu, jako visiting conductor poprowadzić orkiestrę FG. Maestra jest głównym dyrygentem i na ten temat nie ma dyskusji. Prof. Monika Wolińska ustala plany, ustala kto i co, oraz jak zagra. Ale moim zdaniem byłoby super, aby jednak raz na jakiś czas, raz na pół roku, raz na kwartał zaprosiła maestro Piotra Borkowskiego. Bo zwyczajnie szkoda, żeby nie korzystać z jego obecności. Ja wiem, że dwie wielkie osobowości artystyczne w małym mieście to konflikt. Rozumiem. Ale może jednak się uda. Może jednak. Chciałabym mocno. Dodam, że z maestro Borkowskim mam raczej trudne relacje, bo maestro niekoniecznie lubi dziennikarzy, ale lubi muzyków. Wiem, widziałam na własne oczy.

Tak samo muzyków lubi maestra. Wiem, widziałam na własne oczy. Więc może się uda. Może maestra jednak zaprosi maestro. Oj dobrze by było. Dobrze dla nas, melomanów. I dobrze ze zwykłego ludzkiego punktu widzenia. Bo rzadko się zdarza, albo po prawdzie nigdy, aby w niezbyt dużym mieście spotykało się dwoje wielkich dyrygentów. Dwoje, którzy mają różne wizje muzyki. Dwoje, którzy niekoniecznie chcą ze sobą rozmawiać, ale dwoje, którzy powinni, bo z tego niekoniecznie lubianego mariażu może wyjść coś super ciekawego. Dla przykładu koncert na dwoje dyrygentów i jedną orkiestrę. Ciekawość wielka. Bywało w historii. Może się zadzieje kolejny raz w G. Nie, chyba się raczej nie zdarzy.

No w każdym razie. Nasi za granicą rządzą, nam tylko kciuki trzymać za nich trzeba. Ja w każdym razie tak mam. Trzymam za maestrę i maestro. Choć po prawdzie trzymać nie trzeba. Bo dadzą radę. A potem będziemy czytać w mainstreamowych mediach, jaka to piękna promocja kultury polskiej była.

No cóż.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x