Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Balladyny, Lilli, Mariana , 30 kwietnia 2024

No i kolejne księgarnie nam giną

2015-01-03, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Niestety, to smutny efekt mego spaceru po wczorajszym wieczornym mieście nad trzema rzekami. Jakoś trudno uwierzyć, że miasto książek jednak nie czyta, a na pewno nie kupuje.

Po dość długiej przerwie poszłam ci ja sobie do biblioteki, bo bez niej żyć nie mogę. A potem udałam się na spacer wieczorny po ul. Sikorskiego. Pierwsze wrażenie było cudowne, bo już widać całą przepięknie wyremontowaną starą willę, w której książnica chce umieścić zbiory specjalne oraz coś na kształt muzeum książki. Gapiłam się i gapiłam, a w duchu dzięki wielkie składałam panu Edwardowi Jaworskiemu, dyrektorowi książnicy, za kolejny udany projekt. Bo po przebudowie biblioteki, w istocie budowie nowego gmachu, na miarę XXI wieku, spełnił to, co zapowiadał od dłuższego czasu – remont starej przepięknej willi. Uratował siedzibę fabrykancką i za to mu chwała. I tym smutniej na tym tle wyglądają stare dołki, czyli willa Jaehnego, zupełnie zapomniana i popadająca w coraz większą ruinację przepiękna cały czas, przytulna, mała, ale cały czas dumna siedziba fabrykanckiej rodziny. I to światłej, bo przedwojenny Landsberg miał to szczęście, że sami albo prawie sami światli fabrykanci tu mieszkali. Fakt, wysoko poprzeczkę zawiesił Hermann Paucksch, inni szli tylko w jego ślady, mniej lub bardziej udatnie, ale jednak.

No i skoro przy Pauckschu jestem, to zwyczajnie mnie boli serce, kiedy myślę, że i, co oczywiście nie daj Panie Boże i mój dżinie z lampy Alladyna, także i tej fantastycznej oraz cudnej budowli grozi los dołków. Może jestem naiwna, ale jednak wierzę w siłę perswazji oraz moc urzędu konserwatorów oraz pospolite ruszenie gorzowian tych zwłaszcza czułych na spuściznę… Bo o nią szczególnie zadbać trzeba.

No, ale dość dygresji, pora wrócić do spaceru. No i od cudnej wilii poszłam sobie kawałek dalej, a tu masz ci babo placek, na drzwiach księgarni językowej, Polanglo informacja – Likwidacja. No szlag jaśnisty, albo i dwa szlagi naraz. Zniknie. No szkoda wielka. Zachodziłam tam od czasu do czasu, żeby sobie poprzeglądać jakiś słownik i za głowę się chwycić jego ceną. Ale jednak. To właśnie tam kupiłam sobie przeuroczą książeczkę z opowieściami o misiach. To właśnie tam można było zamówić podręczniki, wiem to od pewnej uczonej pani doktor, która z pomocy tejże księgarni korzystała. No i naszły mnie niewesołe myśli. Najpierw Cymelia, teraz Polanglo No i zmiana na Hawelańskiej. Co to znaczy? Że gorzowianie nie czytają książek? No nie, czytają, bo w bibliotece, chwilkę niewielką wcześniej, widziałam prawdziwy tłum czytelników, którzy przyszli wymienić lekturę po świąteczno-noworocznej przerwie. Biedne koleżanki bibliotekarki zwijały się przy ich obsłudze, jak w przysłowiowym ukropie lub jak spocone rude myszy. Więc gdzie jest prawda? No i olśniło mnie, że w wadliwym prawie, które nakłada na książki taki podatek, jak na przysłowiowe śrubki, a przecież książki to nie śrubki. To różne fiskalne obciążenia powodują, że dobra kultury, a książka od czasów Jana Gutenberga jest zdobyczą wielką, niezbywalną i konieczną, są tak okropecznie drogie. A myślę sobie, że nie powinny być. Bo książki, o ile nie są ekskluzywnymi wydawnictwami albumowymi, wówczas siłą rzeczy, muszą odpowiednio dużo kosztować, powinny być dostępne na każdą kieszeń. NA KAŻDĄ. No cóż, nie ma światów idealnych i nie ma dobrego prawa, które taki dostęp gwarantuje. A skoro ludzie nie kupują, to i księgarnie padają. A szkoda, bo nie ma nic przyjemniejszego, niż wejść do księgarni i spędzić długą chwilę na przeglądaniu nowości, pogaduchach z księgarzami. No przynajmniej ja tak mam, ale jako oto ta polonistka mam skazę mózgową, że lubię.

Bo jak wchodzę do „Daniela”, to szalenie lubię te nieśpieszne momenty, kiedy Daniel, jak jest i ma czas, coś pokaże, albo Ivi zwróci uwagę, że – Zobacz, jakie smakowite wydanie. No creme de la creme. W każdym razie szkoda.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x