Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Balladyny, Lilli, Mariana , 30 kwietnia 2024

Złóżcie życzenia sąsiadom

2015-01-07, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

No tak, bo to prawosławne i greckokatolickie Boże Narodzenie dziś jest. Wczoraj wierni obrządku wschodniego zasiedli do Wigilii i podzielili się Prosforą. A ja o tym jakoś przeoczyłam napisać wcześniej.

I dlatego dziś naprawiam swój błąd. Wszystkim moim znajomym, którzy są właśnie wiernymi Kościołów obrządku wschodniego, czyli prawosławnym, grekokatolikom, Gruzinom oraz innym serdeczne życzenia wszystkiego dobrego z okazji ich świąt, szczęścia, pomyślności, dobrego, szczęsnego roku, powodzenia w pracy i życiu osobistym.

A dlaczego o tym piszę? Ano z prostego powodu. Bo cały czas mam w uszach i pamięci gorzkie słowa gorzowskich ewangelików, że jak mowa o świętach obrządku zachodniego, to pamięta się tylko właśnie o katolikach, tak jakby wspólnota ewangelicka nie istniała. Więc ja w tamtym już roku o ewangelikach pamiętałam, ale jakimś cudactwem wielkim w tym zapomniałam o moich znajomych obrządku wschodniego. A przecież w mieście na siedmiu wzgórzach, miasteczku koło kirkutu oraz w innych okolicznych mieszka ich spora grupa. Część z nich przyjechała na te ziemie po wielkim przesiedleniu Kresów w pas ziem zachodnich, ale największa ich część trafiła tu w tragicznych okolicznościach Akcji Wisła w 1947 roku i trafiła najczęściej w okropne warunki. Długo im zabrało, zanim uznali te ziemie za własne i ostateczne, choć co niektórzy jakoś cały czas do tego nie mogą się przyzwyczaić i ciągle pielęgnują mit utraconego raju. Dyskusja o tym fakcie ciągle trwa. Bywa, że ciągle wypływa rachunek krzywd ze znaczącą przewagą utraty.

Ale też mam w pamięci, jak Bogdan Siwiec z Ługów, kiedyś twórca i lider legendarnej już „Chwylyny”, na spotkaniu w ówczesnym Lamusie (nikomu się jeszcze nie śniło, że będzie Kamienica Artystyczna Lamus, a od 1 stycznia nie wiadomo nawet, czy marka Lamus w jakiejkolwiek formie się ostanie) głośno i wyraźnie powiedział, że jego Łemka zdaniem, choć Akcja Wisła rzeczywiście była tragiczna i okropna, to z perspektywy czasu na dobre jednak wyszła, bo jednak dla młodszych był to cywilizacyjny krok. Bo trafili na lepiej ucywilizowane ziemie, bo dostali większą szansę, aniżeli mieliby tam, gdzieś w okolicach Florynki czy innego Krosna. No i coś w tym jest, bo potem w jednej z moich ukochanych książek, czyli w „Sklepie potrzeb kulturalnych” Antoniego Kroha znalazłam potwierdzenie słowa Bogdana Siwca.

Otóż podczas swoich rozlicznych wędrówek po Beskidzie i Podhalu oraz okolicznych krainach, które tylko Antoni Kroh i inni etnografowie bezbłędnie rozpoznają, trafił do takiej byłej łemkowskiej wsi. Zostały po niej tylko zdziczałe sady i niewyraźne, ale jednak czytelne zarysy domostw. Na drodze stał samochód na wrocławskich numerach rejestracyjnych. Po byłej wsi chodził wyraźnie wzruszony mężczyzna, któremu towarzyszył młody chłopak z aparatem fotograficznym. Mniej znacznie wzruszony. No i nagle młody mówi mniej więcej takie słowa – Tata, jak dobrze, że was stąd wywieźli. Bo co my byśmy tu, na tym wygnajewie robili? Mądry etnograf skomentował te słowa mniej więcej tak, że dokonała się zmiana pokoleniowa. I w taki oto sposób potwierdziły się słowa Bogdana Siwca, mądrego Łemka z Ługów, który pracuje w Muzeum Obozu w Woldenbergu IIC, czyli w Dobiegniewie. No bo i prawda, co by oni tam w tych wsiach dziś robili? Chyba tylko dudki na ceprach zarabiali, jak w Zakopanem i okolicy.

Tak więc wszystkim moim znajomym w obrządku wschodnim, którzy po półwieczu pogodzili się lub nie ze zmianami dziejowymi, fakt, że powtórzę, na początku bolesnymi, potem już mniej, raz jeszcze wszystkiego dobrego na święta.

No i z innego kątka. Nie było mnie na obchodach Trzech Króli w mieście nad trzema rzekami, bo tak mnie się układa sytuacja rodzinna, że muszę częściej być w miasteczku w widłach Obry i Warty, ale widziałam na zdjęciach licznych znajomych, że pół miasta przyszło. A w jednym z królów rozpoznałam sympatycznego znajomego, tym radość większa. Gratuluję sukcesu, ale jednak powtórzę, jestem za rozdziałem państwa od wyznań wszelakich. Jednak skoro ludziom się podobało, niech będzie, bo w demokracji tak jest, że większość ma rację i przewagę. No niech.

P.S. Tylko przypominam, że dziś o 18.00 spotkanie Klubu Melomana, będzie słowo o muzyce oraz sama muzyka i to ta muzyka ocalona i zapisana przez wybitnego etnografa Oskara Kolberga w wykonaniu Anety Rajewskiej – skrzypaczki i wicedyrektor Szkoły Muzycznej I i II stopnia przy ul. Chrobrego oraz pana Michała Grabowskiego – pianisty. Spotkanie w Sali kameralnej Filharmonii Gorzowskiej jest, bo niby gdzie ma być?

P.S. 2. Miało być jeszcze o czymś innym, znacznie bardziej przyziemnym, ale przy tak dobrym święcie, jak Boże Narodzenie naszych sąsiadów wyznania wschodniego, zwyczajnie nie wypada. Dlatego też złóżcie znajomym serdeczne życzenia, a jak was do swego świątecznego stołu zaproszą, to serdecznie podziękujcie i usiądźcie z nimi. Bo na tym ta wielka i nadęta  często w naszym mieście wielokulturowość powinna polegać i w  wielu przypadkach polega. Wiem, bo sama jej doświadczam czasami.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x