Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Balladyny, Lilli, Mariana , 30 kwietnia 2024

No i znów się opodatkowałam

2015-01-12, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Nikt, kompletnie nikt nie lubi podatków. Żadnych. Ale raz do roku całkiem nas spora część się dobrowolnie opodatkowuje. Do papierowych skarbonek wrzuca monetki albo papierowy pieniądz, bo zwyczajnie wie, że jego kasa trafia do bardzo dobrego centrum, które jej nie ukradnie, a zamieni na coś dobrego.

A było tak. Wyszłam wczoraj z domu, bo wycieczka, godzina, trzeba i bardzo mocno się chce być na wycieczce Klubu Turystyki Pieszej Nasza Chata. I tak sobie szłam w tę wietrzną niedzielę do punktu spotkań, czyli do pomnika Adama Mickiewicza, brzydkiego, ale taki pomnik. Po drodze szukałam wolontariuszy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, bo monetki do wrzucania do skarbonek były. Było tuż przed 9.00. No i szlag, nie było, nie było, w pozytywnym sensie, stonki Owsiaka, czyli wolontariuszy. Stonki, czyli ich i ich opiekunów w mieście na siedmiu wzgórzach od lat, ich aniołów-opiekunów, żołnierzy z lubuskich garnizonów. Niemożliwe – myślałam sobie. No i już się pogodziłam z tą myślą, że złożę się na WOŚP później, jak wrócę z lasu. Ale się jednak znaleźli. I po raz pierwszy w życiu miałam tę satysfakcję, że moja monetka była pierwszą w skarbonce. Pożyczyłam miłego i dobrego kwestowania i poszłam do punktu, skąd my Chatowcy, wyruszamy na łazęgę po lesie. Spotkało się tam kilkanaście osób. Obok nas przechodzili kolejni wolontariusze. No i jakby się bali do nas podejść. Szczęściem nasz stały i szalenie lubiany, choć ostatnio się opuszcza w przewodnictwie, przewodnik Stanisław Żytkowski przywołał wolontariuszy. Do ich skarbonek sypnęło się trochę grosza. Nie mnie dociekać, ile. Liczył się gest. Nikt z nas, trampów łażących po podgorzowskich lasach i wypuszczających się czasami gdzieś dalej, w konotacjach klubowych lub też i nie klubowych, jakby patrzeć na moje podróże do Izraela, Gruzji, na Ukrainę czy do Londynu, grosza, grosika nie poskąpił. Ja też kolejny raz monetkę niewielką wrzuciłam. A czemu nie, skoro ją jeszcze miałam.

A długo potem patrzyłam z żalem, ale i podziwem na dzieciaki, które kwestowały na WOŚP w Bogdańcu. Wcześniej spadł zimny, zlodzony deszcz, w Bogdańcu ruchu nie było, tylko ci wolontariusze stali w jednym miejscu, gdzie ewentualnie ktoś mógł się pojawić, czyli przy wejściu do marketu, bo tylko tam mogli przyjść ludzie, którzy może wrzucą, a może nie, pieniążek na wielkie dzieło Jurka Owsiaka. Z żalem patrzyłam, bo paskudna pogoda była, dzieciaki pomarznięte i mogły pójść do domu, ale nie, trwały tam. I stąd ten podziw. Bo nie sztuka kwestować w całkiem sporym mieście nad trzema rzekami, a nawet w malutkim w dorzeczu rzek dwóch i przy kirkucie. Tu jakiś ruch jest zawsze, a w takim Bogdańcu? Taż wczoraj, w tę wichurę i marznący deszcz trzeba było być straceńcem, żeby wyjść z domu i do tekturowej puszki zmarzniętego dzieciaka wrzucić datek. Bo można sms-em, bo można przelać internetowo pieniądze na konto, bo można w końcu wziąć udział w licytacji i coś tam dla siebie wylicytować i tak uczestniczyć w tej jedynej, wielkiej akcji. Z domu wychodzić nie trzeba. Ale byli i tacy, co wyszli.

I jak tam stałam, w Bogdańcu, czekając na autobus, który mnie zawiezie do miasta nad Wartą, Srebrną i Kłodawką, to przyszły mnie do głowy takie myśli oto. Mój macierzysty klub składa się w dużej mierze z wierzących i praktykujących katolików, ale nikt z nas nie miał wątpliwości, że się dokłada. Mimo bywa wrażej polityki wobec Jurka Owsiaka i jego dzieła. Nikt. Bo wszyscy doceniają to dzieło, bo przez 23 lata finałów przekonali się, że Jurek Owsiak i jego wolontariacka armia daje jedyną taką naprawdę gwarancję, że moje, ale i innych donatorów monetki złożą się na wielkie dzieło, jakim jest pomoc tym najbardziej potrzebującym. No i tylko Jurek Owsiak ma taką charyzmę, że na kwestę ruszają też wolontariusze w małych wsiach i tam też są ludzie, którzy, choć mogą przez elektroniczne media przesłać pieniądze, to jednak wychodzą z domów, nawet w chłodny, wietrzny i deszczowy dzień, aby monetki do papierowych skarbonek wrzucić.

Jak dla mnie nie jest istotne, czy padnie kolejny rekord, ale chyba jednak padnie w zbiórce. Dla mnie istotne jest jedno, że tak naprawdę raz do roku, nam temu skłóconemu i podzielonemu politycznie, społecznie, narodowościowo i religijnie narodowi udaje się ta jedna rzecz. Razem wspieramy Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, a jak jedziemy za granicę, a ja czasami jadę, to dumni jesteśmy z tego dzieła wielkiej wzajemnej pomocy, które jak nikt dotąd wspomaga to cały czas kulawe w tej dziedzinie państwo. Bo tam, za granicą, bardzo często pada pytanie – ale o co wam tej orkiestrze chodzi? Znaczy słyszeli i wiedzą, i co zaskakujące, chętnie się przyłączają. Wiem, sama tego doświadczyłam.

Wiem, że są także i ci, którzy kontestują WOŚP, co prawda w moim myśleniu się to zwyczajnie nie mieści, ale cóż trudno. Wolno im, bo to wolny kraj i każdy może, ale powtórzę za Martą Ciećwierz (od lat szefową ważnego sztabu i osobą, która skorzystała z dobrodziejstwa Orkiestry) oraz za sobą. Każdy w tym kraju, który pluje na Owsiaka i Orkiestrę powinien włożyć do swego portfela informację, że nie chce pomocy medycznej w przypadku terminalnym, do użycia którego trzeba użyć instrumentów i urządzeń kupionych przez WOŚP. Ciekawe, ilu by takich odważnych było. Mniemam, że niewielu, bo życie, to jednak życie. I jak nagle ktoś z rodziny zachoruje, to robimy wszystko, żeby ratować.

Nie plujmy na Owsiaka, bo jak plujemy na Jurka, to plujemy też na te zmarznięte dzieci, co wczoraj stały pod marketem w Bogdańcu, ale i nie tylko w Bogdańcu, bo i w innych takich małych dziurkach (Daj Boże, pani Krystyna Pławska, wójt Bogdańca się nie obrazi). Bo plując na Jurka i jego dzieło życia, obrażacie nawet nie jego, bo przyzwyczajony jest, ale opluwacie nas, tych wszystkich, którzy od lat się na WOŚP składamy, a nas jest dużo. Plujecie i obrażacie też tych, co tam w tym zimnym deszczowym i z marznącym deszczem dniu stali ze skarbonkami nawet w takich malusich miejscowościach w całym kraju, o których wiadomo, że ożywiają się tylko kiedy msza w kościele jest. A Kościół ich niestety przepędza.

Opodatkowałam się kolejny raz. I to jest jedyny podatek, jaki co roku płacę, z chęcią, a co więcej, kiedy poborców nie widzę, ze skarbonkami i w koszulkach, to się nieswojo czuję. To taki podatek, który wywołuje uśmiech, dzieją się rewelacyjne rzeczy. I nie oczekuję fajerwerków, koncertów, ani niczego w tym stylu. Chcę wrzucić monetkę do skarbonki, bo wiem, że ona dobrze spożytkowana będzie. Gwarantuje mnie to Jurek Owsiak, a feeria świateł oraz jakikolwiek koncert do tego mnie już nie jest potrzebny. Jak i memu szacownemu klubowi, który mnie do siebie przyjął i zaadoptował.

P.S. Nie wiem, jak mogę wylicytować miejsce w autobusie, który poprowadzi nowy grododzierżca w ramach WOŚP. Jaka szkoda, bo bym się z chęcią przejechała tym starym Autosanem, bo taka możliwość aukcyjna w grodzie na wzgórzach była. No i ciekawi mnie, czy układ paliwowy, cokolwiek to znaczy, udało się odpowietrzyć.

P.S. 2. Wspieram od początku WOŚP, od prawie początku jeżdżę na Przystanki, już nie ze spaniem na polu, ale jestem. I zwyczajnie nie trawię złych tekstów pod adresem Owsiaka i Orkiestry, nie trawię. Moja mama, która nie mogła wyjść z domu, żeby wrzucić monetkę, wysłała sms-ami trochę kasy. Bo jak mówi, komu, jak komu, ale jemu trzeba sprzyjać. I jak ma w przypadku ważnych wyborów, tak ma w przypadku Orkiestry, że dzwoni i pyta, udzieliłaś się? Udzieliłam się. Oczywiście.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x