2015-07-23, @forum gorzowian
Od wielu lat obserwuję paradoksalną sytuację na drogach publicznych w naszym kraju.
Ciągłe narzekania na karanie kierowców za nieprzestrzeganie dozwolonej prędkości jazdy. A to radar stoi w ukrytym miejscu, a to Straż Miejska posługuję się radarami przenośnymi, a to że wpływy z mandatów zasilają budżety gmin. Nigdy nie słyszałem, że kogoś ukarano za to, że jechał wolniej niż obowiązująca, dozwolona prędkość na danym odcinku drogi. Problem w tym, że ludzie biorą w obronę tych, którzy nie przestrzegają przepisów. Mało tego rządzący w naszym kraju ulegają różnego rodzaju naciskom, aby ulżyć tym którzy nie stosują się do obowiązujących przepisów. A więc najlepiej zlikwidować znaki ograniczające dozwoloną prędkość oraz przepisy mówiące o obowiązujących prędkościach na poszczególnych drogach w obszarze zabudowanym i poza nim. W moim przekonaniu władza powinna się cieszyć z tego, że są wpływy z mandatów.
Kierowcy mają obowiązek przestrzegania przepisów, a skoro wielu z nich nie przestrzega, winna ponieść karę, a kara musi być wysoka i bardzo dokuczliwa. Mamy przykład zachowań kierowców poza granicami naszego kraju. Wiedzą ile kosztuje takie wykroczenie, i stosują się do dozwolonych prędkości jazdy. U nas powinno się piętnować naruszających przepisy ruchu drogowego. Natomiast obserwuję, że ci, którzy naruszają, krytykują zasadność ustawiania znaków drogowych oraz radarów, zamiast skupić się nad ich przestrzeganiem.
Władysław Drzazga
List otwarty do Jana Kaczanowskiego - przewodniczącego Rady Miasta Gorzowa i Grażyny Wojciechowskiej - radnej Miasta Gorzowa.