Dzikie wysypiska ciągle powstają, niestety

2016-04-26, Zakład Gospodarki Mieszkaniowej

Ktoś rzuci papier, ktoś inny dorzuci coś na kształt wysypiska śmieci nawet w centrum miasta szybko powstaje. Właśnie z takim procederem stale musi się zmagać Zakład Gospodarki Mieszkaniowej.

- Cały czas walczymy z tak zwanymi mikrowyspiskami śmieci. Teraz do ich likwidacji skierujemy ludzi, którzy u nas odpracowują długi za mieszkanie – mówi Maria Góralczyk-Krawczyk, wicedyrektor Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej.

Z lenistwa lub też z niewiedzy

Ulica 30 Stycznia, pusta przestrzeń po budynku. Pod ścianą leży worek ze śmieciami, obok już ktoś zdążył dorzucić puste butelki po napojach. To właśnie jest mikrowyspisko śmieci. Jak tłumaczą w ZGM, problem z tym procederem jest cały czas i takie wysypiska powstają w najmniej oczekiwanych miejscach, bo na podwórkach, w jakichś załomach kamienic. Mikrowysypisko potrafi się pojawić nawet w samym centrum. – Nie jest to oczywiście tylko nasz problem, bo podobny mają także i spółdzielnie mieszkaniowe. No i cały czas trzeba z tym walczyć – mówi Maria Góralczyk-Krawczyk.

Tłumaczy, że wysypiska powstają z kilku powodów. Bywa, że dana wspólnota ma altankę śmieciową zamykaną na klucz. Ktoś wynosząc śmieci, zapomni go zabrać. – Nie ma takiej sytuacji, aby ów ktoś wrócił po klucz. Kładzie worek ze śmieciami gdzie bądź, a to wystarczy, aby natychmiast pojawił się następny. Zasada jest bowiem taka, że jeden śmieć generuje następne – mówi dyrektor Góralczyk-Krawczyk.

Innym powodem jest lenistwo. Ludziom nie chce się wędrować do altanki, która może być oddalona nieco od domu, więc rzucają śmieci byle gdzie, nawet na trawnik, choć bardzo często zdarza się, że do koszy na śmieci stojących na ulicach. Kolejną przyczyną powstawania takich wysypisk są tzw. śmieci wielkogabarytowe. Wystarczy, że ktoś wyrzuci z domu starą kanapę czy coś podobnego, co jednak nie przyda się zbieraczom złomu, to taki odpad staje się natychmiast impulsem do pojawienia się innych dużych odpadów.

Zbieracze też się przyczyniają

Do powstawania mikrośmietnisk przyczyniają się także zbieracze. – To ludzie, którzy systematycznie przeczesują śmietniki w poszukiwaniu złomu, puszek, innych odpadów, które mogą spieniężyć. Rozrywają worki na śmieci, wyrzucają inne odpadki, bo biorą tylko to, co ich interesuje, a resztą się nie przejmują – mówi Maria Góralczyk-Krawczyk.

I dodaje, że ZGM ma problem nie tylko z tymi, co to szukają metalu, ale także ze zbieraczami, którzy potem te odpadki kolekcjonują. – Kilka razy do roku przychodzi nam opróżniać lokale zajmowane przez lokatorów, które są wypełnione takimi odpadami – mówi i dodaje, że bywa, iż ZGM do jednego lokalu wraca co jakiś czas, bo osoba zajmująca dane mieszkanie po uprzątnięci nadal znosi do niego odpady.

W ZGM do dziś pamiętają sprawę lokatorki z ulicy Kwiatowej, która zmarła w mieszkaniu na stojąco. Kiedy służby komunalne zaalarmowane przez sąsiadów weszły do tego mieszkania, zastały cały lokal wypełniony po brzegi śmieciami, wśród których wił się jakby wąski korytarzyk, tunel. I w tym tunelu stały zwłoki tej lokatorki.

Innym przykładem może być historia lokatora z ulicy Lipowej. – Byłam tam osobiście i to wyglądało w taki sposób, że cały lokal był wypełniony po sufit reklamówkami ułożonymi jedna na drugiej. W każdej coś było. Ale co, tego nie wiem. I też za całą przestrzeń życia ta osoba miała jakieś malutkie korytarzyki – opowiada dyrektor Góralczyk-Krawczyk.

Renata Ochwat