2014-12-17, Komentarze na gorąco
Kilka tygodni temu pisałem, że 31 grudnia 2009 r. przestała działać w Gorzowie Izba Wytrzeźwień.
W jej miejsce powstała placówka kontrolowanego trzeźwienia i wychodzenia z alkoholowego nałogu prowadzona przez stowarzyszenie, ale opłacana z budżetu miasta. Od 1 stycznia 2015 r. miało nie być ani zwykłej wytrzeźwiałki, ani żadnej innej placówki służącej pomocą ludziom mającym alkoholowe problemy. Tak zdecydowała rada miasta, na wniosek prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka.
Problemem było 700 tysięcy zł, które rocznie miasto wydaje na około 4 tysiące pijanych, którzy tam trafiają. Nikt z ówczesnych władz nie przejął się tym, co się z nimi stanie. Miał to być problem policji, a także szpitala, gdzie z pewnością znaczna ich część byłaby w pierwszej kolejności odwożona, by sprawdzić czy nie ma zagrożenia zdrowia lub nawet życia. Pijani gorzowianie mieliby więc trzeźwieć w policyjnym areszcie lub na szpitalnym oddziale, albo też pozostawieni sami sobie na ulicy. W najlepszym razie mogliby trzeźwieć w swoim domu, o ile takowy mają, podwożeni przez policyjne taksówki. Zresztą, kto by się tam pijakami przejmował. Grunt, że budżet miasta miał się bilansować.
Na szczęście prezydent Jacek Wójcicki odkręca to, co zakręcił prezydent Tadeusz Jędrzejczak. Oczywiście przy pomocy rady miasta. Ambulatorium kontrolowanego trzeźwienia ma działać nadal, a przynajmniej do 30 czerwca 2015 r. Dopóki nie znajdzie się inne rozwiązanie alkoholowego problemu. Bo alkoholizm to choroba, a alkoholicy to ludzie chorzy. Chorych zaś trzeba leczyć stwarzając im godne warunki do leczenia. I nic tu nie da udawanie, że nie ma problemu i oszczędzanie, które ekonomicznie i społecznie może okazać się bardzo kosztowne. To, że alkoholicy z wyboru lub przypadku funkcjonują często na marginesie życia nie oznacza jeszcze, że mamy prawo wyrzucać ich poza nawias społeczeństwa. Niestety, to jest także nasz problem.
Dobrze się więc stało, że ktoś w tym mieście wytrzeźwiał i poszedł po rozum do głowy. Dobrze, że nowe władze miasta nie umywają rąk i biorą pełną odpowiedzialność za to, co się w mieście dzieje. Niekontrolowane działanie władz mogłoby bowiem doprowadzić do niekontrolowanych skutków, za które ktoś jednak musiałby zapłacić.
Leszek Zadrojć
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.