2014-09-24, Komentarze na gorąco
Nie POPiSali się kandydaci na prezydentów i radnych wieszając swoje banery na budynku przy ul. Strzeleckiej.
Chodzi o budynek i teren należący do prywatnego przedsiębiorcy, którego pomysły za sprawą właśnie radnych PO i PiS stanęły na przeszkodzie w uchwaleniu magistrackich planów umożliwiających zagospodarowanie tej części miasta. A było przy tym głośno i nie bez mocnych słów. Wszak w błoto poszło, przy tej okazji, całkiem sporo miejskich pieniędzy.
Skojarzenia to przekleństwo i doświadczeni politycy powinni dobrze o tym wiedzieć. Nie korzysta się więc z uprzejmości i możliwości tam, gdzie może to zrodzić jakiekolwiek podejrzenia. Zresztą politycy, w tym radni i potencjalni prezydenci, powinni być poza wszelkim podejrzeniem. Nic zatem dziwnego, że w mieście huczy od plotek i pomówień, że banery na budynku przy Strzeleckiej mogą być formą spłaty długu, a być może nawet przyszłym zobowiązaniem. W każdym widać tutaj bezpośredni związek między kandydatami na radnych i prezydenta a właścicielem nieruchomości, z którego usługi korzystają, a który ma interes w takim a nie innym zagospodarowaniu tego kwartału miasta, co wymaga zgody rady i prezydenta.
Dlatego, gdybym to ja był na miejscu zainteresowanych kandydatów, tak mocno wystawionych na publiczny widok i nieprzychylne komentarze, natychmiast zdjąłbym te banery i zawiesił je w innym miejscu. Żeby nie było cienia podejrzeń i podstaw do nieprawdziwych plotek o kierowaniu się jakąkolwiek prywatą. Zwłaszcza, że na prywatnym gruncie wystawiać się publicznie raczej nie uchodzi. A już szczególnie wtedy, kiedy gospodarz tych prywatnych gruntów jest w sporze z publiczną władzą, o którą tutaj przede wszystkim chodzi. Po prostu w tej sytuacji korzystanie z takiej gościny jest zwyczajnie niestosowne. Przynajmniej w moich oczach.
Jan Delijewski
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.