2014-08-06, Komentarze na gorąco
Mam się postawić Putinowi i jeść polskie jabłka popijając je polskim cydrem.
Mówią o tym w mediach politycy, dziennikarze i celebryci. Każdy Polak powinien jeść przynajmniej dwa razy więcej jabłek niż do tej pory, nie wspominając o cydrze, by polscy sadownicy nie zbankrutowali na skutego embarga nałożonego przez Rosję na nasze owoce. Problem w tym, że nawet chciałbym, ale nie mogę, bo są dla mnie za drogie, choć dla producentów stanowczo za tanie.
I tu jest pogrzebany polski owoc, wcale nie przysłowiowy. Bowiem słyszę i czytam, że dramat i tragedia spotyka np. producentów czarnych porzeczek, bo w skupach dostają mniej niż 50 groszy za kilogram, co im się absolutnie nie opłaca i wolą je zostawić na krzakach niż zbierać na sprzedaż. Dlaczego więc ja za kilogram czarnej porzeczki na osiedlowym ryneczku musiałem zapłacić aż 5 polskich nowych złotych?! Podobnie rzecz się ma z jabłkami. Sadownicy szacują swoje koszty produkcji mniej więcej na 1 polskiego złotego za 1 kilogram owoców deserowych i narzekają, że za niewiele więcej udaje im się sprzedać te jabłka, o przemysłowych już nie wspominając. Dlaczego więc ja na rynku czy w sklepie często muszę zapłacić 3-4 złote za ten sam kilogram?! O cenach soków już wspominając.
Niestety, pod drodze od producenta do konsumenta cena rośnie o 200-400%. Tyle w sumie winszują sobie wszyscy pośrednicy, niczego przy tym nie uszlachetniając i poza kosztami oraz stosowną marżą nie dodając. Jedynym rozwiązaniem jest wiec skrócenie drogi od producenta do konsumenta, co w wielu krajach zachodnich już od dawna się dzieje, dzięki czemu obie strony na tym zyskują. U nas, owszem powstają grupy producenckie, coś wspólnie robią i kombinują, ale jakoś niespieszno im nadal do konsumenta. Jakoś nie słyszę o producenckich sklepach czy stoiskach firmowych, o wyrobach z ich przetwórni, choć próby kiedyś były. Może czas do tego wrócić?
Przykro mi, ale ja tam Putinowi stawiać się nie będę. Za drogo wychodzi. Owszem, moja małżonka i bez tej namowy zjada codziennie jabłek dwa razy więcej niż przeciętny Polak, ale cydru nie pije. Ja też za cydrem nie przepadam. Dzięki temu oszczędzamy. Na jabłka.
Jan Delijewski
P.S. Porzeczki kupiłem, rzecz jasna, na domowe wino. Jednak smakuje lepiej niż cydr, aczkolwiek też go w zasadzie nie piję – ja tylko robię.
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.