2014-08-12, Komentarze na gorąco
Paraliż miasta nam nie grozi, ale paraliż niektórych działań już jak najbardziej.
Z powodu narastającej niechęci rady miasta do prezydenta, nie bez wzajemności. Nawet jeszcze większej wzajemności, czemu coraz częściej prezydent daje wyraz na konferencjach prasowych i przy każdej innej okazji. Okazji zaś nie brakuje. A przed wyborami będzie jeszcze więcej. Zresztą nie bez rewanżu i odwetu.
Tym razem dostało się radzie od prezydenta za próbę storpedowania wyjazdu delegacji Gorzowa do zaprzyjaźnionego niemieckiego Herfordu, co ma nastąpić pod koniec sierpnia br. Wyjazd zaplanowano w ramach międzynarodowego projektu „Społeczeństwo obywatelskie - wyzwania, instytucje, otoczenie". Miały być seminaria, rozmowy, spotkania i występy Filharmonii Gorzowskiej jako wstęp do filharmonijnej współpracy obu miast. Za pieniądze z budżetu miasta (20 tysięcy) i zewnętrznej dotacji (27 tysięcy), by się lepiej poznawać, zbliżać i wymieniać doświadczenia. Jak to się zwykle dzieje.
Radni większością głosów - bez przewodniczącego Jerzego Sobolewskiego, który stanął bokiem, bo także na wyjazd był ponoć zaproszony i wstrzymał się od głosu - wzgardzili jednak dotacją Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej i jej formalnie nie przyjęli, czym jak mówi prezydent Tadeusz Jędrzejczak narazili miasto na kompromitację. A nie przyjęli, by nie fundować urzędnikom wycieczki, jak niektórzy z radnych wprost powiedzieli, o czym zresztą już pisaliśmy zaraz po sesji. Kompromitować miasta jednak nie uchodzi, więc prezydent się odgraża, że pieniądze i tak znajdzie, i do Herfordu gorzowska delegacja pojedzie. Nawet bez przewodniczącego Sobolewskiego, który w tym czasie będzie sobie mógł z własnej woli obejrzeć co najwyżej Grand Prix na żużlu w Gorzowie.
Skąd prezydent weźmie pieniądze? A to już jest jego, jak mówi, prezydenckie zmartwienie. No, chyba jednak nie do końca… Dlatego z pewnością sprawa jeszcze powróci.
Jan Delijewski
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.