2014-07-10, Komentarze na gorąco
W ostatnim czasie pojawiło się w mieście wiele obywatelskich inicjatyw. Uaktywniły się różnej maści stowarzyszenia, organizacje i kluby towarzyskie.
Tylko partie polityczne schowały się głęboko do cienia, jakby już tylko czekały na jesienne wybory, które pozwolą im się w pełni odsłonić.
Na miejscu prezydenta partiami bym się przejmował, ale już do organizacji pozarządowych, tych różnych lokalnych inicjatyw i stowarzyszeń podszedłbym z głębokim szacunkiem. Bowiem lepiej porozumiewać się, dogadywać i wspierać nawet szalone nieraz pomysły oraz nietypowe często przedsięwzięcia, niż je blokować, utrudniać i zniechęcać. Bo to one tworzą i wypełniają tkankę nasze wspólne miasto. A miasto należy do mieszkańców.
Dlatego na miejscu prezydenta w swoim gabinecie, ma przecież takowy z dyrektorem czele, stworzyłbym stanowisko pełnomocnika ds. kontaktów z tymi mniej lub bardziej zorganizowanymi obywatelami miasta. I nie tworzyłbym nowych etatów, ale kogoś zwyczajnie oddelegował do zajmowania się tym sprawami. Jego zadaniem byłoby nie tylko wzajemne informowanie o wszelkich działaniach i projektach, ale także pomoc przy pokonywaniu różnych urzędowych progów, barier i zamkniętych drzwi. Dla społecznych partnerów byłby instytucją kompetentnego przewodnika po urzędzie. Ułatwiłoby to znacznie współdziałanie dla dobra wspólnego, oddało mieszkańcom wpływ na miasto, a i prezydentowi zapewniło obywatelskie bezpieczeństwo i spokój.
Mam tylko nadzieję, graniczącą z przekonaniem, że ta obywatelska aktywność potrwa dłużej niż tylko jeden sezon. Nawet jeśli co poniektórzy traktują ją jako odskocznię do politycznej kariery. W każdym razie potrzebna jest w mieście taka obywatelska alternatywa i uzupełnienie samorządowych struktur. We wszelkich przejawach życia, na wszelkich płaszczyznach działania. Z założenia kontestująca poczynania prezydenckiej władzy, ale i mocno wpływająca na zachowanie i postawy radnych.
Jan Delijewski
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.