2014-05-10, Komentarze na gorąco
Nie będzie bezpośredniego kolejowego połączenia z Gorzowa do Berlina.
Nawet w weekendy. Przynajmniej na razie, jak poinformowała „Gazeta Wyborcza”. A takie piękne były obietnice, konferencje, zapowiedzi i akcja zbierania podpisów. Nic z tego. Jak na komercyjne przedsięwzięcie, za mało jest ponoć zainteresowanych i przejazd wychodzi za drogo. Bilet musiałby kosztować ponad 100 euro.
Wszystko więc zależy od kasy. Od tego czy regionalne samorządy, po polskiej i niemieckiej stronie, zechcą do tego dołożyć, tak jak cały czas dokładają do regionalnych przewozów. W Zielonej Górze, przynajmniej na razie, nie widzą w tym żadnego interesu i dlatego nie mają kasy. Kiedyś jednak będą mieć musieli, po to przecież m.in. zakupiono odpowiednie szynobusy, które są w trakcie zdobywania homologacji, czyli technicznych uprawnień do wjazdu na niemieckie tory. Jak się do cna nie zużyją na polskich torach, to kiedyś na niemieckie pojadą.
Poczekamy. Zobaczymy. Innej drogi żelaznej nie mamy. Chyba, że z przesiadkami. Na razie jednak koleją z Gorzowa do Berlina jest dalej niż bliżej, choć to całkiem blisko, acz bardzo daleko od unijnej idei i perspektywy.
Każdy ma swoje racje i granice, dlatego przekroczenie tej kolejowej granicy jest w tej chwili nieracjonalne. Z perspektywy Berlina i Zielonej Góry. Stąd już bliżej do Brukseli.
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.