2014-05-12, Komentarze na gorąco
Nie ma dnia bez informacji o wypadkach, których sprawcami byli pijani kierowcy.
Często z ofiarami śmiertelnymi, poważnymi obrażeniami, które niosą kalectwo na całe życie. O stratach materialnych już nie wspominając, bo są one właściwie niczym wobec życiowej tragedii. Tymczasem w Zielonej Górze objawiła się obywatelska inicjatywa podniesienia dopuszczalnego progu alkoholu we krwi kierowców z obowiązującego obecnie 0,2 do 0,5 promila. I co ciekawe znalazła poparcie wielu zacnych osób.
Doniosła o tym „Gazeta Lubuska”, która podała, że pod petycją w tej sprawie podpisali się m.in. parlamentarzyści (poseł Jerzy Materna i senator Stanisław Iwan) miejscy radni (Andrzej Bocheński, Jacek Budziński i Krzysztof Machalica), a nawet były ordynariusz diecezji zielonogórsko-gorzowskiej biskup Adam Dyczkowski. Z uzasadnieniem, że w wielu krajach europejskich można wypić znacznie więcej niż u nas, kiedy się siada za kółkiem. Podniesienie tego alkoholowego progu jest także niezbędne do promowania lubuskiego jako krainy winem słynącej.
Nie wiem czyja to jest wina, że taka petycja w ogóle powstała i prominentne osoby z winnej Zielonej Góry tak ochoczo złożyły pod nią podpisy. Dla mnie to zwykła głupota, nieodpowiedzialność i elementarny brak wyobraźni. Polak przecież potrafi! Polska to nie ta kultura, zwłaszcza kultura picia. To nie ten porządek prawny i moralny, nie te przyzwyczajenia oraz tradycja. O nałogach już nie wspominając. Czyżby zielonogórscy politycy i biskupi o tym nie wiedzieli?!
Co jeszcze wymyślą w Zielonej Górze dla promocji swego wina? Może obniżenie wieku, w którym można będzie je podawać, bo przecież we Francji nawet dzieciom je ponoć serwują. Co prawda rozcieńczone z wodą, ale zawsze ma smak i działanie wina.
Ot, winne województwo nam się zrobiło… A wszystko przez unijne pieniądze, które w dużej mierze z uporem godnym lepszej sprawy topione są w tym lubuskim winie.
Jan Delijewski
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.