2014-01-10, Komentarze na gorąco
Rada miasta na ostatniej sesji zwołanej na wniosek prezydenta, miała podjąć uchwałę w sprawie cen biletów MZK.
Nie podjęła, odsyłając prezydenckie propozycje do ponownego rozpatrzenia przez stosowne komisje. Miała do tego pełne prawo i czyniąc to wykazała się nawet pewną mądrością, co nie zawsze bywa oczywiste w jej wykonaniu.
Jednakże przebieg sesji, to co się działo przed jej rozpoczęciem i w trakcie nie wystawia radnym i radzie jako całości najlepszego świadectwa. Przynajmniej w moich oczach. Najpierw znakomita część radnych, liczna grupa dziennikarzy oraz zwykłych mieszkańców musiała czekać pod drzwiami sali 201 UM, gdzie miały toczy się obrady, bo przedłużało się posiedzenie komisji zwołanej ledwo godzinę wcześniej w przedmiotowej sprawie. Następnie część klubowych liderów tak gorąco dyskutowała z prezesem MZK i wiceprezydentem miasta, że nie można było rozpocząć sesji. Kiedy zdecydowali się wyjść na korytarz i dalej dyskutować, to przewodniczący rady na wstępie dla uczczenia pamięci Teresy Klimek – Honorowej Obywatelki Miasta, zarządził minutę ciszy, którą zakłócały mi wyraźnie donośne spory z korytarza. Ledwo zaś zaczęła się dyskusja, wiceprezydent poprosił o 15 minut przerwy, by (w domyśle) dalej się naradzać szukając kompromisowych rozwiązań. Bo już wiadomo było, że tu nic takiego nie przejdzie. Nie znaleziono jednakże żadnego wyjścia i porozumienia, jak już podałem na wstępie, i w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku wszyscy udali się domu, co ja wcześniej uczyniłem zdegustowany takim obrotem spraw.
Nawet nie zdegustowany, co raczej zażenowany i trochę zbulwersowany. Co prawda sesja była nagła, bo nadzwyczajna, gdyż wywołana przez prezydenta, ale było wystarczająco dużo czasu, by radni zapoznali się z materią, dokładnie wszystko przewertowali, spotkali z kierownictwem MZK i prezydentem oraz sami z sobą, przynajmniej w gronie szefów klubów, o konwencie rady już nie wspominając. Przygotowani, z prezydentem włącznie, po wymianie poglądów i uzgodnieniu zgodności oraz rozbieżności powinni dopiero przyjść na sesję. Tak to sobie wyobrażam, ale widocznie za dużo sobie wyobrażam. I za dużo też oczekuję. Jakiś nienormalny obywatel, mieszkaniec i wyborca ze mnie. Zwyczajnie naiwny jestem. Przepraszam, więcej nie będę…
Do następnego razu.
J. Del.
P.S. Pewien mój politycznie doświadczony znajomy twierdzi, że radni są głównie nastawienia na walkę, a nie rozwiązywanie problemów. A wszystko przez nadmierne upartyjnienie samorządu. Nie coś, ale chyba mocno jest na rzeczy, co szczególnie będzie widać w roku wyborczym. Oby tylko demagogia, populizm i obietnicologia nie zwyciężyły zdrowego rozsądku.
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.