2013-12-31, Komentarze na gorąco
Za oknami szaroburo, temperatura częściej na plusie niż na minusie i ani grama śniegu…
Co to za zima… 35 lat temu to była dopiero zima i Sylwester, jaki wcale nie najstarsi gorzowianie jeszcze pamiętają. W noc sylwestrową 1978 roku, jak przypomina nasz redakcyjny kronikarz w Kalendarium, obfite opady śniegu i gwałtowny spadek temperatury sparaliżowały miasto. Podobnie było w całej Polsce. Awaria krajowego systemu energetycznego i kilkugodzinna przerwa w dostawie prądu zatrzymała pracę miejskich ciepłowni, w wyniku czego popękały kaloryfery na klatkach schodowych i w wielu biurach. Przez kilka dni ekipy WPEC wsparte przez żołnierzy i hydraulików z innych firm usuwały skutki awarii
No i dobrze, że takich zim już u nas nie ma, bo i wojsko (do pomocy w potrzebie) stąd na wschód wywiało, a i rządza nami teraz limity na sól zimową i przejazdy pługopiaskarek. Niby gospodarka dalej planowa, ale jakby bardziej oszczędna i budżetowa. I samorządowa a nie centralnie sterowana, wedle której można było przenosić góry, rzeki i jeziora, ale już zimy odwołać się nie dało. To stąd wzięło się powiedzenie o pięciu wrogach socjalizmu, czyli ustroju tamtej epoki – pierwszym był kapitalizm, a pozostałe to pory roku, bo jak nie wymroziło, to zalało, albo słońce wypaliło lub na końcu zgniło, bo czasami za dużo się urodziło i nie dało się wszystkiego przerobić. Teraz najwyżej krew nam zmrozi kiedy mówią o przyszłych rentach i emeryturach. Albo ta sama krew nas zalewa w liczonych miesiącami i latami kolejkach do lekarza lub też w żołądku pali po zjedzeniu frytek smażonych na starym oleju i popitych colą w jakimś fasfoodzie. No i w końcu ta zgnilizna na dworze, co nam jesienną depresję w nieskończoność przedłuża.
A wszystko przez te atomy, nawozy sztuczny i coś tam jeszcze, jak ongiś śpiewał bodajże Chyła a może Grzesiak, czy jak się tam zwał ten estradowy prorok z przełomu lat 60-tych i 70-tych nieodległego wieku. Bo o dziurze ozonowej wówczas się nie mówiło. Już bardziej o imperialiźmie, trochę jeszcze o stonce i dostawach, które po latach przestały być obowiązkowe, choć planowo były ciągle niewystarczające i stąd brały się głównie pustki w sklepach. Ale za to były Pewexy, Baltony i na koniec… kartki na mięso, cukier, kawę, buty, wódkę…
Szkoda gadać… Wrogów jakby nam nie ubyło a i reglamentacja jako taka trzyma się mocno. W związku z tym życzę wszystkim, także sobie, aby w tym Nowym Roku mimo wszystko nic nas nie zmroziło, nie zalewało, nie paliło i suszyło, a na koniec oby nic nam nie gniło. Do Siego Roku!!!
del
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.