2013-12-09, Komentarze na gorąco
Wśród radnych, ale i mieszkańców Gorzowa toczy się dyskusja w sprawie kształtu przyszłorocznego budżetu.
Niby jest prawie pół miliarda, bo przychodów około 485 milionów a wydatków 472 miliony (nadwyżka ma być przeznaczona na spłatę zobowiązań kredytowych), to jednak wszystkim wydaje się mało. A to dlatego, że potrzeby są ogromne, a nawet jeszcze większe.
I wcale tu nie chodzi o wielkie inwestycje, typu hala sportowa czy nowa droga. Raczej idzie o drobne remonty ulic i chodników, place zabaw czy boiska sportowe, co pokazują dobitnie wnioski zgłoszone do tzw. budżetu obywatelskiego, które nie będą miały szansy na realizację z powodu braku pieniędzy. Jeżeli dołożymy do tego bardziej niż skromne środki na sport czy na kulturę tworzoną przez organizację i stowarzyszenia, to wyjdzie nam wręcz budżetowa bieda.
Zrozumiałe jest wielkie oszczędzanie, by mieć jak najwięcej pieniędzy na wkład własny przy ubieganiu się o środki unijne na poważne przedsięwzięcia w najbliższych latach. Nie zmienia to jednak obrazu rzeczywistości, która wyraźnie jest dziurawa i głośno skrzeczy. Tym bardziej, że realizacja tych wielkich i jeszcze większych projektów może znowu na kolejne lata zepchnąć w niebyt nasz dzisiejsze tęsknoty i pilne potrzeby. Nie mówiąc już o tym, że z każdym rokiem pojawiają się nowe. Dlatego mamy oprawo oczekiwać zrównoważenia naszych dzisiejszych, czy wręcz wczorajszych oczekiwań z przyszłymi realizacjami.
Budujemy miasto dla przyszłych pokoleń, naszych dzieci i wnuków, ale i my chcemy jeszcze w nim jakiś czas pożyć. Nie oczekując wcale luksusu. No, może odrobiny.
J.D.
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.