2013-12-02, Komentarze na gorąco
Senator Helena Hatka żali się w wywiadzie radiowym, że czuje się w gorzowskiej platformie odtrącona, że wręcz spotyka ją ostracyzm.
A wszystko przez to, że w wyborach na stanowisko przewodniczącego lubuskiej PO poparła Bożennę Bukiewicz a nie Marcina Jabłońskiego. W nagrodę jednak została wiceprzewodniczącą regionalnych władz. Podobnie zresztą jak poseł Stefan Niesiołowski.
W 16-osobowym zarządzie nie znalazło się miejsce nie tylko dla M. Jabłońskiego, ale też żadnego jego stronnika. To oznacza porażkę Gorzowa i jest to rzecz oczywista. Że jest to porażka woj. lubuskiego i lubuskiej platformy, to już nikogo nie obchodzi i nikt się nad tym nie rozwodzi. Bo cel uświęca środki a zielonogórskie cele od lat są znane i ciągle te same. Dlatego także w zarządzie znalazł się warszawski poseł rodem z miasta Łodzi, znany z ciętego języka i wakacji nad lubuskimi jeziorami, a nie ma w nim lubuskiego polityka, któremu naprawdę bliska jest ta kraina.
To jest ewidentne działanie na szkodę partii i regionu. Partia mało mnie obchodzi jako obywatela, bo ani ona już obywatelska, ani lubuska. Natomiast na regionie i mieście zależy mi nawet bardzo. Dlatego nie dziwi mnie ten gorzowsko-towarzyski ostracyzm wobec Heleny Hatki. Sama dokonała wyboru. Zielonogórskiego wyboru, który w Gorzowie na sucho nie uchodzi i wręcz nie przystoi. Również politykowi z osobistymi ambicjami i nadziejami.
Pocieszenia nie ma i nie będzie, acz na przebaczenie zawsze można liczyć.
L.Z.
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.