2013-11-20, Komentarze na gorąco
Jan Majchrowski był delegatem rządu ds. reformy administracyjnej w woj. lubuskim i jego pierwszym wojewodą.
Specjalnie nie zasłużył się temu województwu, a naszemu miastu raczej zaszkodził, gdyż jako urzędnik rządowy postanowił być lubuski do tego stopnia, że szereg instytucji zespolonych czy powiązanych z urzędem wojewody ulokował w Zielonej Górze. W zamian Gorzów od marszałka otrzymał figę z makiem, których okruchy pozostały nam do dziś. I to były te niemiłe złego początki lubuskiego.
W ten sposób Jan Majchrowski dał sygnał, że wszystkie paradyskie ustalenia, że to co miało być podstawa naszego wspólnego lubuskiego bytu, czyli równowaga i partnerstwo, nie są obowiązującym przynajmniej moralnie prawem. On był przecież ponad tym prawem Dzięki jego postawie i działaniom w Zielonej Górze nabrali przekonania, że w tym województwie mogą brać więcej i zabierać innym. I poszło, i mamy to, co mamy.
Teraz Jan Majchrowski opowiada, w rozmowie z Radiem Gorzów, że chciał być „sędzią sprawiedliwym”, ale zniszczyły go sitwy i partyjne koterie, którym nie pozwalał na jakieś geszefty. Mówi o swojej pryncypialnej postawie, ale zapomina przy tym o swoich błędach, niezręcznościach, kiepskich pomysłach i dworskim zachowaniu. Jakby urząd wojewody pomylił mu się z rolą wszechmocnego namiestnika.
W jednym z Janem Majchrowskim wypada się zgodzić. Że polityk z niego był żaden. Jako akademik wyrwany z uniwersyteckiego życia nie miał bladego pojęcia o politycznym życiu. A w lubuskiej polityce i gospodarce poruszał się niczym słoń w składzie porcelany, któremu wydawało się, że wszystko może, bo ma nad sobą parasol wicepremiera, o którym mało kto już dzisiaj pamięta.
Pamiętamy jednak doktora Jana Majchrowskiego.
L.Z.
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.