2013-11-11, Komentarze na gorąco
11 listopada, święto Odzyskania Niepodległości powinno być świętem radosnym i narodowym, jednoczącym nas wokół wielkich i małych spraw ojczyzny oraz naszego sąsiedztwa.
Jednak nie jest i długo nie będzie, bo zawłaszczyli je politycy, którzy każą nam wierzyć w swój jedynie słuszny patriotyzm i zmuszają do dokonywania wyborów. Dlatego większość z nas zostaje w domu. Nie tylko w tym dniu.
Polityka powinna przede wszystkim rozwiązywać problemy ważne dziś i jutro. Nie robi jednak tego nazbyt gorliwie, bo za dużo w niej ideologii, której źródło głęboko tkwi w historii. Stąd biorą się te podziały i polityczne zacietrzewienie. I nie będzie inaczej dopóki nie zbliżą się do siebie, żeby już za daleko nie sięgać, ci od Piłsudskiego i Dmowskiego, od Andersa i Berlinga, Wałęsy i Jaruzelskiego, Tuska i Kaczyńskiego.
Dlatego z podziwem i zazdrością patrzę na Amerykanów, którzy mają jedną historię, jeden naród i wspólnych bohaterów, o czym wiemy skądinąd, ale i wspomina w tekście „Wielka tajemnica małego Parzeńska” Ryszard Romanowski. Tam z równą czcią traktuje się bohaterów Północy i Południa biorących udział w wojnie secesyjnej, i nie mają z tym żadnego problemu. A przecież ktoś miał rację, ktoś jej nie miał, ktoś wygrał, ktoś przegrał, ktoś podpalał i mordował… Ale jakie dzisiaj ma to znacznie dla przeciętnego Amerykanina? Tylko takie, że wie i pamięta, ale życie toczy się dalej i nieważne skąd kto pochodzi, czyim jest prawnukiem.
To jednak historia nie dla nas. My tak nie potrafimy. Zanadto lubimy się umartwiać, wspominać i trwać przy swojej jedynie słusznej racji. Dla władzy i korzyści politycznie osobistych.
Już wiele, wiele lat temu Adam Asnyk pisał, że „Trzeba z żywymi naprzód iść, po życie sięgać nowe, a nie …” Pamięta ktoś jeszcze o tym?
L.Z.
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.