2013-11-14, Komentarze na gorąco
Mamy w kraju około miliona ogrodów działkowych.
Stoi za nimi armia ludzi, dla których działka jest wszystkim – spiżarnią, miejscem do rekreacji i wypoczynku oraz często sensem emeryckiego życia. I wszyscy czekają na nowa ustawę, która zagwarantuje im prawo do skrawka tej uprawnej ziemi oraz działkową wolność i swobodę. Tymczasem ustawy ciągle nie ma, choć z końcem stycznia 2014 r. zgodnie z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego, stara przestanie obowiązywać.
O co w tym wszystkim chodzi? O polityczną władzę nad działkowcami i prawo dysponowania działkami. O głosy, ale głównie o ziemię tu idzie. Działkowcy z ich potrzebami i tęsknotami są tu najmniej ważni. Ważniejsze są grunty pod inwestycje, budownictwo mieszkaniowe, drogi oraz inne miejskie potrzeby. Dlatego wiele samorządów i developerów stworzyło silne lobby, które blokuje oczekiwania nieuwłaszczonych posiadaczy grządek, rabatów i owocowych drzewek, co innym bardzo pasuje z zupełnie innych powodów.
Szefową sejmowej podkomisji zajmująca się działkową ustawą jest posłanka Krystyna Sibińska z Gorzowa. Działkowcy nigdy jej nie wybaczą, jeśli na czas nie będzie ustawy, albo będzie w kształcie niezgodnym z powszechnymi nadziejami i oczekiwaniami. Choćby posłanka nie zawiniła, ale tylko w tym uczestniczyła. Bo tak naprawdę jeden poseł nic nie znaczy, on jest tylko twarzą najwyższej władzy. Nadal przecież partia kieruje, a rząd rządzi. Także posłami i senatorami.
A kto kieruje i rządzi w tym kraju?
L.Z.
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.