2013-10-03, Komentarze na gorąco
Polskie prawo niszczy polskie drogie i polskie firmy.
Widać to wyraźnie na budowanych w ostatnich latach autostradach, drogach szybkiego ruchu i lokalnych ulicach. Za sprawą ustawy o zamówieniach publicznych, która zmusza inwestorów do wyboru najtańszych ofert, bo decydującym kryterium jest cena. Na przetargach mamy więc swoistą licytację - kto da mniej, ten wygrywa.
Najlepszą ilustracją tego jest remontowana właśnie ul. Kobylogórska, która nie będzie w całości na czas skończona, bo wykonawca zwyczajnie nie zdąży uporać się z pracami do końca roku. W związku z tym zostanie okrojony planowany zakres remontu, z 1200 metrów do 700 metrów, by zdążyć na czas. Ni będzie więc modernizacji odcinka od Zagrodowej do skrzyżowania z Wylotową. Inaczej miasto nie otrzyma rządowego dofinansowania z programu tzw. schetynówek. Inwestycja miała kosztować około 6 milionów, będzie kosztować trochę mniej, miało być 3 miliony dofinansowania będzie o prawie milion mniej, ale będzie, o ile wykonawca zdąży. Teraz ma już zdążyć.
A wszystko wzięło się stąd, że oprócz problemów natury technicznej, jakie pojawiły się na Kobylogórskiej, wykonawca z Piły najpierw miał kłopoty ze znalezieniem podwykonawców, później popadł w tarapaty finansowe i na budowie były przestoje, o czym zresztą pisaliśmy. Ale jak miał znaleźć podwykonawców, jak miał nie popaść w tarapaty finansowe, skoro miasto wyliczyło, zgodnie z zasadami prawa i sztuki budowlanej, że inwestycja powinna kosztować około 11 milionów, a najtańszy oferent zaproponował, że zrobi to za 6 milionów. Zbyt duża to jednak różnica, by za wylicytowaną kwotę dało się porządnie i w terminie przeprowadzić taki remont, i jeszcze na tym godnie, acz uczciwie zarobić.
Nie da się. Dlatego firmy budowalne mają kłopoty finansowe, często upadają zmuszając do bankructwa inne. A prawdziwa jakość budowanych w ten sposób autostrad, dróg i ulic prędzej czy później wyjdzie na wierzch, bo przecież na materiałach, technologiach i pracy trzeba oszczędzać, by już nie tyle wyjść na swoje, co zwyczajnie przetrwać. Co ciekawe, wszyscy wiedzą, że tak skonstruowana ustawa o zamówieniach publicznych, mimo dobrych intencji, jest mocno wadliwa i właściwie należałoby ogłosić jej bankructwo. Nie ma jednak odważnych, bo to już pachnie patologią, korupcją i kumoterstwem.
To już lepiej niech upadają firmy budowalne, głównie nasze polskie, bo wielkie międzynarodowe korporacje i holdingi jakoś sobie z tym poradzą. Mają czas i mają na to pieniądz. Po drogach zaś przez jakiś czas da się pojeździć. Tym co będzie później, niech martwią się inni.
J.D.
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.