2013-08-22, Komentarze na gorąco
Szpitalne związki zawodowe są zaniepokojone, poirytowane i zdeterminowane. Dzisiaj dały temu wyraz.
Dlatego oczekują od zarządu województwa pisemnej gwarancji, że rodząca się w bólach spółka nie będzie obciążona żadnym zobowiązaniami wymagalnymi, czyli długami, których egzekucja może doprowadzić do szybkiego upadku spółki, a tym samym szpitala, pacjentów i pracowników. Z góry też zapowiadają, że nie zgodzą się na zarządzanie spółkę przez jakąś firmę zewnętrzną, o czym tu i ówdzie się mówi. Tym bardziej, że Marek Twardowski w sprawach przekształcenia ma pełne zaufanie wszystkich związków zawodowych.
Wszystko wzięło stąd, że zabrakło owych 5 tysięcy kwitów księgowych, przez co zarząd województwa nie mógł zgodnie - z ciągle obsuwającym się - planem przyjąć stosownych uchwał i musiał wstrzymać proces przekształcenia. Ponadto pojawiły się informacje, że spółka może być obarczona na starcie nawet 10 milionami wymagalnego długu a jej zarządzaniem miałaby się zająć firma zewnętrzna. Związkowcy są więc gotowi na wszystko, ze strajkiem włącznie, choć na tą chwilę nie wchodzi raczej w rachubę.
Marszałkowscy urzędnicy zaprzeczają, wyjaśniają i uspokajają, ale nie da się ukryć, że w szpitalu i wokół szpitala zrobiło się bardzo nerwowo, choć spokojnie nigdy tam nie było. Odkąd szpital stał się lubuski, acz był i jeszcze jest publiczny.
A co będzie, jak już spółka będzie? Tego, tak naprawdę, nie wie nikt. Spółka to przecież nie jest celowe rozwiązanie, to tylko ucieczka przed długami.
L.Z.
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.