2013-08-23, Komentarze na gorąco
Informacją piątkowego dnia jest niewątpliwie rezygnacja Marka Twardowskiego z zarządzania gorzowskim szpitalem.
Sensacja to jednak nie jest, bo zanosiło się na to od dawna. Od pewnego czasu nawet głośno było o rozdźwiękach i różnicach zdań miedzy marszałkowskimi urzędnikami a dyrektorem szpitala, któremu postawiono zadanie przekształcenie placówki publicznej w spółkę prawa handlowego. Z intencją, że to on właśnie pokieruje przyszłą spółkę.
A że spółka z ograniczona odpowiedzialnością to rzecz poważna i zarząd za jej wyniki odpowiada nie tylko własną głową, ale i majątkiem, to i były dyrektor, i niedoszły prezes chciał by jej start był jak najlepszy – z jak największym wianem, które ewentualnie w jakiejś części będzie można spieniężyć i bez długów do natychmiastowego spłacenia. I to była podstawowa sprawa, która stała się przysłowiową kością niezgody i powodem do draki. Reszta była tego tylko prostą konsekwencją, która w pewnym momencie pozwoliła mu nawet zyskać poparcie związków zawodowych, ale stracić sympatię marszałkowskich urzędników.
Dyrektor Marek Twardowski odchodzi, bo odejść musi. Nikt przy zdrowych zmysłach nie pozwoli się wsadzić na minę. Tą miną jest oczywiście spółka powoływana w sposób, którego Marek Twardowski nie zaakceptował, mimo iż wiedział jakie stoi przed nim zadanie i co ma tutaj zrobić. A jednak nie tyle się poddał, co w stanowczy sposób zaprotestował.
No i co teraz będzie ze szpitalem, o spółce już nie wspominając?
Czekamy na kolejne dymisje. Ktoś przecież głowę dać musi. Przynajmniej powinien, jeśli mamy demokrację, acz niekoniecznie w pełni dojrzałą. Byle nie była to głowa kozła. Ofiarnego, rzecz jasna.
Radni, do dzieła!
Leszek Zadrojć
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.