2013-07-11, Komentarze na gorąco
Autonomia szkoły wyższej to rzecz święta. Dlatego nie można jej środowiska do niczego przymuszać ani nie szanować praw i przywilejów wynikających z tego. Inna sprawa, że żadna uczelnia, a już szczególnie taka jak PWSZ, nie może sama siebie traktować jak państwo w państwie, to znaczy – myśleć wyłącznie o sobie i działać tylko dla siebie. Uprawianie nie tyle nauki dla nauki, co sztuki dla sztuki za publiczne pieniądze nie uchodzi.
Dobrze, że wojewoda Jerzy Ostrouch osobiście zaangażował się w sprawę tworzenia Akademii Gorzowskiej i ma na tym polu pewne osiągnięcia. Trochę jednak za daleko chyba się zapędził spotykając się z rektorem Uniwersytetu Zielonogórskiego i triumfalnie ogłaszając światu, że zielonogórska uczelnia nam w tym wydatnie pomoże. Pomijając przy tym całkowicie zainteresowane środowiska. I nie chodzi tu wcale o to, że zielonogórzanie będą chcieli wyciągnąć z tego dla siebie jakieś korzyści, ale o pewną wrażliwość i delikatność w tej materii, z którą mamy do czynienia, a która jest właściwa środowiskom akademickim. Tej wrażliwości i delikatności wojewodzie zdaje się tutaj zabrakło. Tym bardziej wskazanej, że już pomysł mariażu z gorzowskim wydziałem poznańskiej AWF nie tylko nie wywołuje na PWSZ entuzjazmu, co wręcz budzi opory. I to wcale nie z powodów ewentualnych problemów materialnych, jak się oficjalnie mówi, co bardziej z przyczyn prestiżowych i ambicjonalnych, do czego głośno nikt się nie przyzna.
Wojewoda niewątpliwie uprawia politykę, a w demokracji najlepiej uprawiać ją przy otwartej kurtynie. Polityka to jednak także sztuka dyplomacji i tej dyplomacji tutaj zabrakło. Nawet jeśli trzeba było spotkać się z rektorem UZ, w tak drażliwiej dla środowiska PWSZ kwestii, to może lepiej byłoby nie powiadamiać natychmiast mediów, by głośno odtrąbiły kolejny sukces wojewody. Chyba że nie o akademię przede wszystkim tu chodzi.
L. Z
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.