2013-07-16, Komentarze na gorąco
Nadchodzi kolejna pokoleniowa zmiana warty w polskim żużlu.
Tomasz Gollob oficjalnie zrezygnował z występów w finale Drużynowego Pucharu Świata, który odbędzie się już w najbliższą sobotę w Pradze. Oficjalnie z powodu kłopotów ze zdrowiem, gdyż narzekał ostatnio dosyć mocno na bóle w kręgosłupie. Mniej oficjalnie natomiast mówi się o zakończeniu reprezentacyjnej kariery, bo już faktycznie nie te lata i nie to zdrowie.
Nie jest przy tym żadną tajemnica, że coraz trudniej jest mu ścigać się z młodszymi rywalami, coraz trudnej też jeździ mu się na przyczepnych torach, co mieliśmy okazję obserwować również w Gorzowie. Ale taka jest kolej rzeczy i co się odwlecze, to i tak nie uciecze… Choć można próbować przedłużać ucieczkę przed nieubłaganymi prawami natury.
Niezliczone sukcesy, w tym mistrzowskie tytuły i medale we wszelakich kolorach zdobyte we wszystkich możliwych rozgrywkach w kraju i na świecie stanowią jego wielki dorobek, którego nikt mu nie odbierze i stawiają go na szczycie polskiego żużla. 42 lata, liczne wypadki, urazy i kontuzje robią jednak swoje. Czasu i zdrowia nikt nie oszuka. Jeszcze zapewne powalczy w tegorocznym Grand Prix, jeszcze przywiezie sporo punktów w lidze dla toruńskiego Unibaksu, ale pora już odpowiednia, by powoli żegnać się z torem. Nie wyobrażam sobie, żeby tak zasłużony i utytułowany zawodnik zechciał zostać ligowym wyrobnikiem, rozmieniając swą sławę na drobne punkty. Lepiej przejść do legendy w glorii chwały niż boleśnie obijać się spadając z samego szczytu.
Tylko kto zastąpi Tomka Golloba? Bowiem coraz gorzej z tym polskim żużlem i następcami mistrzów. I, niestety, duża w tym zasługa krajowych władz speedwaya i klubowych możnowładców ligowej spółki, ale to już temat na oddzielny komentarz.
J. Del
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.