2013-10-01, Komentarze na gorąco
Całkiem nie tak dawno opisywaliśmy, jak Gorzów staje się miastem festiwali, czyli jak konsekwentnie obniżając rangę i znacznie festiwalu jako takiego, miasto nasze naraża się na śmieszność nie tylko w oczach samych mieszkańców, co całej powiatowej Polski. Z powodu nadętego przerostu formy nad treścią. I oto, jak gdyby nigdy nic, mamy kolejny festiwal – tym razem ku czci Kazimierza Furmana, organizowany przez Kamienicę Artystyczną Lamus.
Widocznie taka jest strategia budowania festiwalowej marki Gorzowa. Było miasto sportu, ma być miasto festiwali. Tyle że sport był ekstraligowy i międzynarodowy, a festiwale mamy co prawda liczne, ale bardziej gminne i powiatowe. Po co się więc tak nadymać? Trochę umiaru i wstydu zachować nie zaszkodzi, nawet jak bardzo chce się promować. Tylko wobec kogo, po co i dlaczego?
Jak znam Kazia Furmana (tak, właśnie – znam, proszę nie poprawiać!), to rechocze się teraz w niebiesiech tarzając po niebieskich łąkach. Bo kto go znał i zna, ten wie, że festiwale to raczej nie dla niego. To już prędzej biesiada piwna, ale nic z tego. Klub Myśli Twórczej Lamus, do którego Kaziu chętnie zachodził, by wymienić myśli i napić się jak poeta piwa, nie dosyć, że zmienił nazwę na Kamienicę Artystyczną Lamus, to jeszcze zlikwidował wyszynk i żaden szanujący się poeta czy inny poważny artysta już tam ponoć nie bywa. I Kaziu z takim Lamusem także nie chciałby mieć nic wspólnego.
Lamus też przecież znaczy co innego.
L.Z.
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.