Inicjatywa obywatelska z frustracji i żalu

2014-04-18, Komentarze na gorąco

Szalenie podoba mi się to, że gorzowianie coraz częściej biorą sprawy miasta w swoje ręce.

Szczególnie w zakresie jego rozwoju, upiększania i czynienia w nim rzeczy pożytecznych. Kiedyś robił to Bożydar Bibrowicz i jego stowarzyszenie, robi to nadal mecenas Jerzy Synowiec wraz z przyjaciółmi swoimi i Gorzowa, a ostatnio pojawili się obrońcy alejek na Marcinkowskiego oraz Ludzie dla Miasta. Ta ostatnia inicjatywa obywatelska własnymi siłami i bez żadnej urzędowej inspiracji uporządkowała skwer na Łokietka, gdzie posadzono kwiatki, posiano trawę, a nawet nasiona słonecznika i baobabu.

Martwi mnie jednak to, że ta społeczna aktywność jest poniekąd wynikiem frustracji i żalu, że miasto brzydnie nam w oczach i ciągle niewiele się robi, by to zmienić, odwrócić i pogonić za tym zajączkiem, który czyni świat pięknym. To także swoiste wotum nieufności wobec miejskich instytucji, urzędników oraz szeroko rozumianej władzy. Ci ludzie po prostu tracą wiarę i zaufanie do tego, co urzędowe i publiczne, a przecież ma służyć mieszkańcom. Zawsze i wszędzie.

Inna sprawa, że najlepsza nawet władza nie wszystko jest w stanie dopatrzeć, że miejskie instytucje nie wszystko są w stanie zrobić. Inicjatywa obywatelska nie może jednak nikogo w niczym wyręczać. Ale też w żaden sposób przeszkadzać jej nie należy. Wszak chcemy mieć społeczeństwo obywatelskie, które winno być podmiotem miejskiego działania, a nie jedynie przedmiotem mniej lub bardziej szczególnej troski. Czasami prawdziwej, czasami udawanej.

Jan Delijewski

P.S. Żeby jeszcze się jeszcze nie okazało, że przy porządkowaniu skweru na Łokietka złamano prawo, bo samowolka to była. W każdym razie w przyszłości lepiej chyba jednak uzgadniać tego typu działania z miejskimi urzędnikami, żeby społeczny trud i wysiłek nie poszedł na marne, bo jakieś inne plany i zamiary tam były. I urzędnicy może wówczas także przyjdą i pomogą. Też przecież gorzowianie…