2016-07-25, Komentarze na gorąco
Ostatnia sesja rady miasta była wbrew pozorom bardzo ważna i znacząca w swej wymowie.
Nie chodzi tylko o dodatkowe budżetowe pieniądze przyznane na imprezy i działania kulturalne, co bardziej o filozofię rządzenia, która przy tej okazji mocno przebiła się do społecznej świadomości. Po raz pierwszy, bowiem tak dobitnie powiedziano i pokazano, że priorytetem w mieście są igrzyska, a dopiero w drugiej kolejności ważny jest chleb dla mieszkańców Gorzowa.
To oczywiście duże, ale uprawnione jak najbardziej, uproszczenie, gdyż inaczej pokazać tego się nie da. Graniczące z populizmem lub wprost populistyczne działania, spełnianie najprostszych oczekiwań, jest przecież najlepszą gwarancją trwania przy władzy i znakomicie to wyczuwają oraz skutecznie praktykują niektórzy radni, ale także nauczył się już wcześniej tego prezydent Jacek Wójcicki. Z jednej strony trzeba tylko z troską pochylać się nad jednostkowymi przypadkami krzywdy, nieszczęścia lub problemu, uciekając jednak od samego problemu, jego istoty i skutków; z drugiej zaś organizować igrzyska, bo to zawsze jest łatwe i bardziej nośne. Władze miasta np. nie rozwiążą przecież w dającej się przewidzieć perspektywie problemu niskich zarobków w mieście, bo takie są uwarunkowania i taki mamy tutaj klimat, ale festyn czy koncert da się od ręki niemal zorganizować. Po co więc się spieszyć i podnosić zaraz płace w miejskich placówkach oświatowych i opiekuńczych, czego sami zainteresowani być może nie docenią a inni nie zauważą, skoro można za trochę mniejsze lub większe pieniądze, które akurat pojawiają się w miejskiej kasie, sprawić radość i przyjemność wszystkim innym, którzy to zapamiętają i będą o tym mówić. Z płacami w miejskich placówkach oraz instytucjach, chodnikami czy choćby z gruntownym porządkami w mieście można przecież trochę poczekać. I nic to, że ktoś może przez to cierpi tu i teraz, ktoś z tego powodu stąd wyjeżdża lub nie chce tu wracać. Jak indywidulnie przyjdzie ze skargą, płaczem i żalem to się może pomoże albo najwyżej pokaże, że się nie da.
Żeby była jasność, nie mam nic przeciwko igrzyskom, bo sam chętnie w nich uczestniczę, ale brakuje mi w tym wszystkim równowagi, która z natury rzeczy napędza rozwój, posuwa do przodu sprawy i rozwiązuje problemy na teraz i na przyszłość. Za dużo tu widzę zwykłego schlebiania prostym gustom, ale też nie do końca, bo przysłowiowego chleba także tu brakuje; za mało zaś jest kreowania i budzenia apetytu na coś więcej niż przaśne życie. W tej sytuacji nie wiem czy filharmonia w Gorzowie przetrwa, bo żużel z pewnością się obroni.
Jan Delijewski
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.