2016-08-22, Komentarze na gorąco
W latach siedemdziesiątych minionego wieku byliśmy ponoć dziesiątą potęgą gospodarczą świata.
Starsi chyba jeszcze o tym pamiętają, młodsi być może słyszeli. Jak było naprawdę i czym się to skończyło, wiemy, bo skutków doświadczyliśmy i ciągle doświadczamy. Dlatego z jednej strony mnie śmieszy, z drugiej mocno irytuje euforia sportowych komentatorów oraz sportowych działaczy nad medalowym dorobkiem polskich olimpijczyków w Rio. Zdobyliśmy, bowiem jako kraj 11 olimpijskich medali, czyli najwięcej na IO XXI wieku.
O czym to świadczy? Że sportowo dobrze się trzymamy, a nawet rozwijamy? Guzik prawda! Żeby nie powiedzieć dosadniej i gorzej. Z prawie 40 milionami ludności niemal w środku Europy, kraj bez wojen i gospodarczych zapaści mógłby sportem olimpijskim się szczycić i cieszyć, gdyby tych medali miał na koncie grubo ponad 20, w tym przynajmniej 7-8 złotych. Gdzie nam chociażby do Węgier, kraju z 10 milionami ludzi, których reprezentanci sięgnęli w Rio po 15 medali, w tym 8 złotych. Zresztą, w klasyfikacji medalowej (w pierwszej kolejności liczą się tu medale złote) znaleźliśmy się dopiero w czwartej dziesiątce, pozostając w tyle za wieloma nacjami znacznie mniej liczebnymi i niekoniecznie bogatszymi.
Oczywiście, cieszmy się ze zdobytych medali, gratulując serdecznie i szczerze tym, którzy je ciężko pracując całymi latami wywalczyli. Szanując i podziwiając także tych, którzy o podium się otarli, a nawet je zdobyli, ale wyrażali przy tym żal i niedosyt, że nie było lepiej. Pamiętajmy jednak o naszym polskim miejscu w olimpijskim szyku. A jest ono bezwzględnie bardzo daleko. Niech, więc nie przesłoni nam je owe rekordowe 11 medali.
Jan Delijewski
P.S. W tym wszystkim wcale nie chodzi o medale, ale o ten nasz narodowy minimalizm, który na różne sposoby potrafimy usprawiedliwić i uzasadnić, podczas gdy w świecie tak naprawdę liczą się tylko najlepsi. My do najlepszych z pewnością nie należymy.
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.