2016-12-08, Komentarze na gorąco
Kolejny znajmy zakomunikował mi właśnie, że po raz pierwszy od lat nie odwiedzi na święta najbliższej rodziny.
Nie chce się bowiem kłócić z krewnymi przy świątecznym stole, jak ostatnimi laty coraz częściej się zdarzało. Chodzi oczywiście o politykę, która już tak mocno podzieliła społeczeństwo, że nawet ludzie sobie bliscy więzami krwi nie chcą się spotykać przy tak wyjątkowej okazji, która z natury rzeczy powinna przede wszystkim łączyć, bez względu na wyznawane poglądy i wiarę.
Co się z nami stało? Co się z nami porobiło?
Mimo wszystko zabieram się do robienia świątecznego bigosu, wedle staropolskiego przepisu. Z dużą ilością różnego mięsiwa, grzybami i śliwkami oraz szklaneczką czerwonego wina; bulgocącego w garnku przez kilka dni na ogniu aż kapusta przestanie być kapustą i stanie się bigosem. A następnie go jeszcze zamrożę. Na święta będzie w sam raz. Później przyjdzie czas na karpia, by nie czekać na ostatnia chwilę z obawą, że może zabraknie, jak kiedyś dawno temu się zdarzyło. Ale kiedyś było przecież inaczej. Bywało i gorzej, i lepiej, choć często brakowało wszystkiego. Było jednak chyba więcej zrozumienia, otwartości i zwyczajnej solidarności.
Co z tej biedy i uciemiężenia nam zostało?
Leszek Zadrojć
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.