Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Komentarze na gorąco »
Bony, Horacji, Jerzego , 24 kwietnia 2024

Ogrodnicy bez ziemi, to mimo wszystko nie są ogrodnicy

2017-01-17, Komentarze na gorąco

Zarządzona właśnie reforma oświaty wymusza zmiany organizacyjne w systemie kształcenia, idące dalej niż się niektórym wydaje.

medium_news_header_17319.jpg

Nic więc dziwnego, że władze samorządowe mocno się gimnastykują, by nie tylko sprostać oczekiwaniom, ale także możliwościom finansowym, które z każdym rokiem kurczą się coraz bardziej. Nie inaczej jest w Gorzowie, gdzie subwencja oświatowa od dawna już nie wystarcza i do edukacji trzeba dokładać grube pieniądze z miejskiej kasy.

Powrót do 8-klasowej szkoły podstawowej, likwidacja gimnazjów i dłuższa nauka w szkołach średnich, to formalna podstawa tej reformy. O zmianach w podstawach programowych nie mu tu co deliberować, bo to temat na oddzielną dyskusję, acz dla wielu stanowią one sedno tych zmian. Zmiany organizacyjne wymuszają więc decyzje, które nie wszystkim muszą się podobać i nie podobają. Zwłaszcza kiedy stanowią okazję do łączenia, przenosin lub likwidacji szkół, które akurat zdaniem zainteresowanych środowisk są potrzebne i zdają egzamin. W Gorzowie ta sytuacja może dotyczyć m.in. Zespołu Szkół Ogrodniczych, które znowu chce się wyprowadzić z Zieleńca pod hasłem stworzenia lepszych warunków do kształcenia. Tym razem ogrodnicy mieli by przenieść się do Zespołu Szkół Technicznych i Ogólnokształcących przy ul. Czereśniowej.

Już raz próba wyprowadzenia ogrodników z kompleksu przy Poznańskiej była i spaliła na panewce po protestach rodziców, nauczycieli i samych uczniów. Wtedy chciano ulokować ich w kompleksie szkolnym na Okrzei oferując nawet miejsce na ogródek. Teraz nie oferuje się nawet kawałka ziemi, a mówi jedynie o nowoczesnych pracowniach, laboratoriach i biologiczno-chemicznych doświadczeniach. I być może ekonomicznie jest to pomysł jak najbardziej uzasadniony, ale już merytorycznie raczej chyba chybiony. Mowa jest bowiem o kształceniu zawodowym, które przynajmniej w dużej mierze opierać się musi na zajęciach praktycznych, które najlepiej realizować na miejscu mając odpowiednią ku temu bazę i możliwości, czyli w tym przypadku narzędzia i trochę ziemi. Przy Czereśniowej tego nie ma. A tu przecież potrzebne jest niemal codzienne praktykowanie, bo nie wystarczą systemowe praktyki gdzieś na mieście lub poza nim w nie do końca sprawdzonych warunkach.

A tak w ogóle, szkoda dorobku, tradycji i perspektyw, jakie na rynku dla ogrodników się pojawiają. Oczywiście dobrze wykształconych, z praktyczną wiedzą, a nie teoretyków, którzy własnoręcznie niczego nie posiali, nie pielęgnowali i nie zbierali przynajmniej w jednym cyklu. Doświadczając przy tym wszystkiego, co w naturalny sposób jest z tym związane. Uprawianie z doskoku warzyw, kwiatów, krzewów czy chociażby renety landsberskiej raczej nie wystarczy, by nabyć doświadczenia potrzebnego w pracy ogrodnika. Owszem, w laboratorium wszystko można wyhodować, ale mimo wszystko ogrodnicy bez ziemi, to nie ogrodnicy.

Na szczęście, przynajmniej na razie, to tylko pomysł z tymi przenosinami i niech tylko pomysłem pozostanie.

Jan Delijewski


 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x