2017-07-17, Komentarze na gorąco
Przez kilka dni niemal wszystkie media żyły sprawa fałszywej zbiórki pieniędzy na pomoc dla jakoby chorego dziecka, którą zorganizował pochodzący z Gorzowa młody człowiek.
Na fałszywą akcję pomocy dali się nabrać m.in. Anna i Robert Lewandowscy (wpłacili 100 tys. zł.), wiele znanych osób i tysiące zwykłych Polaków. Przy okazji wyszło, że to nie pierwszy oszukańczy numer młodziana z naszego miasta, choć pierwszy na taką skalę.
Wcześniej w Gorzowie miał organizować charytatywny koncert i sportową gale, z których nic wyszło, a zebrane pieniądze (bilety, datki) w dużej części przepadły. Na słowa i deklaracje rzutkiego na pozór młodzieńca dali się również nabrać działacze siatkarskiego klubu GTPS, gdzie miał zająć się marketingiem i pozyskiwaniem sponsorów. Nie było sponsorów i GTPS także już nie ma. Tym razem chciał jeszcze bardziej pomóc sobie, jak sam przyznał, bo potrzebował pieniędzy na życie, uciechy i gadżety. Sposobem miała być zbiórka funduszy na leczenie chorego dziecka za pośrednictwem portali społecznościowych. Ktoś jednak sprawdził, podniósł alarm i nasz ziomal siedzi w areszcie podejrzany o wyłudzenia.
Te pół miliona, jak podają media, wpłacone na konto fałszywego dobrodzieja, jeżeli nie uda się ich odzyskać, będą stosunkowo małą stratą wobec tego, co teraz może się zdarzyć. Mianowicie wiele osób, w tym Robert i Anna Lewandowscy oraz im podobni, znacznie ostrożniej będą wpłacać pieniądze na konta mające służyć pomocą ludziom chorym i potrzebującym. Niektórzy nawet zniechęcą się w ogóle do takiej pomocy, obawiając się słusznie oszustwa, próby wyłudzenia itd. A to oznaczać będzie, że komuś być może nie uda się uratować zdrowia lub życia, bo zabraknie przysłowiowej złotówki.
Jan Delijewski
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.