2017-12-05, Komentarze na gorąco
Kilka listopadowych dni, a szczególnie wieczorów, mocno dało się we znaki tysiącom gorzowian.
Nawet na Manhattanie, gdzie zdawać się mogło, że powietrze powinno być czyste i wolne od trującego smogu. A wszystko przez palenie w piecach śmieci, a także podłej jakości węgla i drewna, które zamienione w dym przy niemal bezwietrznej pogodzie zawisły nad miastem.
O ile dzięki programowi Kawka i podłączeniu do miejskiej sieci ciepłowniczej kamienic na Nowym Mieście udało się jako tako złagodzić problem w centrum miasta, o tyle w wielu innych miejscach nadal funkcjonują piece opalane byle czym. I rzecz nie dotyczy tylko starej zabudowy, ale także osiedli domków jednorodzinnych, co widać i czuć, ale i pokazują smogowe czujniki. Dlatego Straż Miejska, a właściwie przeszkoleni odpowiednio jej przedstawiciele będą sprawdzać czym mieszkańcy palą w piecach. Mają bowiem prawo wejść do domu i zajrzeć do pieca w godz. od 6.00 rano do 22.00 wieczorem. Za spalanie śmieci, ale i niewpuszczenie strażników do domu grozi wysoka grzywna.
Wystarczy więc np. donos sąsiada, by truciciel odczuł skutki swej pozornej oszczędności na portfelu. Ale nie ma innej rady, skoro nie pomagają tłumaczenie, prośby i apele. Wszyscy chcemy żyć i oddychać w miarę czystym powietrzem, także zimą, kiedy trzeba się grzać, ale już niekoniecznie byle czym.
Inna sprawa, że swoje dokładają ci wszyscy, którzy za potrzebą i bez wyraźnej potrzeby odpalają swoje samochody do jazdy po mieście. Popołudniami na newralgicznych drogach i skrzyżowaniach jest aż gęsto od dymu z rur wydechowych wiekowych często pojazdów, z których znakomita część z całą pewnością nie spełnia norm pod tym względem. Może i za to nie tyle Straż Miejska, co policja w końcu się weźmie? Są przecież już odpowiednie urządzenia do badani jakości spalin.
Jan Delijewski
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.