2018-04-04, Komentarze na gorąco
Był „Gorzów Przystań’, miał być Gorzów „W sam raz”, a wyszedł „GORZÓW #Stąd Jestem”.
No i nawet dobrze wyszło. Tym bardziej, że 16 pierwszych ambasadorów tej akcji promocyjnej, to nazwiska, które dobrze kojarzą się w Polsce i na świecie. I na dodatek dali swe nazwiska oraz twarze za darmo, z miłości do miasta.
Mamy więc za ambasadorów m.in. ludzi sportu (Stanisław Chomski i Bartek Zmarzlik), kultury (Edward i Emanuel Dębiccy, Michał i Dawid Kwiatkowscy, Adam Bałdych, Przemysław Raminiak, Cezary Żołyński i Bogusław Dziekański), a nawet mistrzów kuchni, którzy stali się artystami w swoim zawodzie (Łukasz Konik, Paweł Szkudlarek i Paweł Salomon). Pozostali także są dobrze, a nawet bardzo dobrze znani w Polsce, dzięki czemu są naszą duma i sławą. I zawsze przy każdej okazji podkreślają, że pochodzą z Gorzowa, czyli jak najbardziej stąd.
Właśnie z powodu tych nazwisk i twarzy akcja „GORZÓW #Stąd Jestem” może się podobać, przynajmniej w naszym mieście. Byle by nie wrócił koszmarny i toporny pomysł na promocję Gorzowa pod hasłem „W sam raz”. Odrzucając jednak idiotyczne „W sam raz” warto wykorzystać cenne i celne uwagi zawarte w opracowanej i zapłaconej strategii, która nie weszła w życie za sprawą mieszkańców i radnych. Warto wrócić do tej strategii także dlatego, że mowa tam jest wyraźnie o tym, że Gorzów bez Wielkopolski w nazwie może tylko zyskać i to w szerokim zakresie. Zresztą, byłoby to usankcjonowanie praktycznego stanu rzeczy, bo nawet przy tej nowej kampanii promocyjnej zabrakło miejsca dla Wielkopolskiego do określenia naszego miasta. Bo my jesteśmy z Gorzowa, nie z Wielkopolski.
Jan Delijewski
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.