2018-10-09, Komentarze na gorąco
Jako kibic, ale i biograf Edwarda Jancarza jestem pod wielkim wrażeniem talentu Bartosza Zmarzlika.
Śmiem nawet mieć nadzieję, że młody stalowy żużlowiec znacznie przerośnie sukcesami dawnego mistrza, który zasłużył sobie na ulicę, stadion i pomnik w Gorzowie. Zmarzlik może zasłużyć się jeszcze bardziej, choć czasy już nie te, a i żużel jest zupełnie inny.
Jancarz stając na pudle IMŚ miał ledwie kilka lat treningu żużlowego za sobą. Zmarzlik na dobrą sprawę jeździ po owalu już kilkanaście lat, choć ma ich ledwie 23. Taka to przepaść dzieli obu zawodników i tamten żużel od tego. Jedno łączy ich jednak na pewno. Obaj w podobnym wieku zostali brązowymi medalistami indywidualnych mistrzostw świata – Jancarz w 1968 r, Zmarzlik dwa lata temu. Jancarzowi nie dane było już tego wyniku poprawić czy chociażby powtórzyć. Za to Zmarzlik dołożył w tym roku tytuł wicemistrza świata i jest na dobrej drodze, by sięgnąć po mistrzowski laur już w najbliższym sezonie. To rzadki przypadek tak błyskotliwej kariery, choć kilka podobnych już było. Oby tylko szczęśliwie się potoczyła, bo żużel to sport wybitnie niebezpieczny i urazowy, o czym przekonało się wielu mistrzów i amatorów jazdy po owalu.
Jan Delijewski
P.S. Gdyby dzisiaj mistrzostwa świata na żużlu rozgrywano dawnym systemem, z jednodniowym finałem, Bartosz Zmarzlik byłby już prawdopodobnie mistrzem. Tak uważam. Ale co się odwlecze, to nie uciecze…
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.