2018-12-26, Komentarze na gorąco
Święta już za nami, budżet miasta uchwalony, możemy więc czekać Nowego Roku.
Co nam przyniesie? Na pewno inwestycje, czyli budowy, remonty, modernizacje oraz zakupy. Oprócz tego co już zrobione lub jest w trakcie robienia, jak np. Kostrzyńska czy Sikorskiego, czeka nas jeszcze m.in. przebudowa Kazimierza Wielkiego oraz Walczaka przy wylocie z miasta.
Oj, będzie się jeszcze działo, budowało i remontowało… Prawie 344 mln zł na inwestycje w ciągu jednego roku to przecież ogrom pieniędzy, jakich w historii miasta jeszcze do przerobienia w jednym roku nie było. Problem w tym, że coraz trudniej jest te pieniądze przerabiać, bo i brakuje już mocy przerobowych. Stąd biorą się te horrendalne kwoty na przetargach, a i same przetargi bywają unieważniane lub pozostają nierozstrzygnięte, bo albo nie ma chętnych na to nasze mniejsze lub większe budowanie, albo wołają oni właśnie stanowczo za dużo względem wyliczeń miejskich decydentów i stanu komunalnej kasy. Może więc tak się zdarzyć, że w nadchodzącym roku wcale tych pieniędzy do końca nie wydamy, bo czegoś jednak nie zbudujemy, wyremontujemy czy zmodernizujemy. Wcale nie jest pewne przykładowo, że za kolejnym podejściem znajdzie się wykonawca rozbudowy SP 20 na Manhattanie czy budowy Centrum Edukacji Zawodowej i Biznesu przy Warszawskiej. Nowiutkie tramwaje prosto z Pesy także wcale nie muszą wyjechać na nowe i stare tory, bo ich zabraknie lub zwyczajnie jeszcze nie będzie.
To nie czarnowidztwo czy inne krakanie. W takich realiach żyjemy, że im więcej pieniędzy do wydania mamy, tym więcej nam brakuje do czegoś tam zbudowania, bo jest drożej i gorzej. Takie są jednak prawa rynku, czyli popytu i podaży, których boleśnie doświadczają nie tylko rolnicy i sadownicy. Dlatego słuszne wydaje się być oczekiwanie radnych wobec wieloletnich planów inwestycyjnych (WPI), by je przejrzeć, przeanalizować i koniecznie zweryfikować, skoro już wiadomo, że pewnych zamierzeń nie uda się zrealizować, a inne mogą być zrobione, ale w późniejszym czasie i za inne pieniądze. Chodzi o realne plany i perspektywy, a nie mrzonki czy mydlenie oczu, jak za przeproszeniem i bez przepraszania opowiadanie o Schodach Donikąd w parku Siemiradzkiego. Fantasmagorie ci one czy jednak realna wizja?
Tak tylko pytam.
Jan Delijewski
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.