2019-07-10, Komentarze na gorąco
29 lipca 1899 roku w Landsbergu (Gorzowie) uroczyście uruchomiono tramwaje elektryczne.
27 lipca 2019 roku, z okazji 120-lecia tramwajów w Gorzowie (Landsbergu), Miejski Zakład Komunikacji organizuje piknik w swej zajezdni przy Kostrzyńskiej, gdzie zamierza pochwalić się nowiutkimi tramwajami.
Szkopuł w tym, że od 1 października 2017 roku po Gorzowie tramwaje nie kursują, a na tory maja wrócić w październiku tego roku i to tylko na trasie z Wieprzyc na Górczyn. Dziej się tak z oczywistych powodów remontowo-modernizacyjnych, o których można już książkę napisać. W tej sytuacji organizowanie święta, by fetować tramwaje w czasie, kiedy nie jeżdżą, jak żywo przypomina mi dzień pieszego pasażera ze sławetnego i nieśmiertelnego filmu Stanisława Bareji o Misiu. Rozumiem nawet intencje organizatorów tego święta, ale mimo wszystko fetowanie tramwajów jako takich bez tramwajów z pasażerami na torach mnie przynajmniej mocno irytuje, bo to jak imieniny bez solenizanta na żywo, a jedynie z jego zdjęciem. Ja tam na taką nową świecką tradycję się nie piszę. Tym bardziej, że ciągle nie wiem czy powstanie nowa linia przez Górczyn, czy też jednak z powodu kosztów jej nie będzie. A bez niej, jak dla mnie, tramwaje w Gorzowie tracą ekonomiczną rację bytu, o czym już kilka razy tutaj pisałem.
To co w końcu z tym tramwajami w Gorzowie będzie? Wiemy już od dawna, że nowych wozów (Twistów) ma być aż 14 za ponad 87,5 mln zł razem wziętych, ale będą wozić ludzi (nową trasą przez Piłsudskiego, Górczyńską, Okulickiego do Szarych Szeregów na Manhattanie) czy głównie powietrze (starą trasą na Walczaka, gdzie gorzowianie przed laty dojeżdżali masowo do pracy)?
Jan Delijewski
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.