2019-07-17, Komentarze na gorąco
Bartosz Zmarzlik znowu stanął na podium indywidualnych mistrzostw kraju, ale mistrzem nie został.
Wcześniej jednak wygrał międzynarodowe mistrzostwa naszej ekstraligi, gdzie z założenia przecież miało być trudniej. Taki to dziwny sport z jeszcze dziwniejszym regulaminem rozgrywek.
Ale nic to, Edek Jancarz w najlepszych latach swojej kariery także nie miał szczęścia w indywidualnych mistrzostwach kraju, choć mistrzem Polski w końcu został. Zmarzlikowi bardziej się spieszy, ale ma dość cierpliwości w sobie i sportowej pokory, by na ten tytuł nie tyle poczekać, co po niego w końcu dojechać. Może nawet i tak się zdarzyć, że wcześniej mistrzem świata zostanie niż oficjalnie najlepszym zawodnikiem w kraju. Zbieranie punktów w cyklu turniejów, to jednak zupełnie coś innego, niż jeden bieg w finale, w którym o zwycięstwie czasami zwyczajny fart decyduje.
Mnie tam jednak najbardziej teraz cieszy znakomity występ Bartka Zmarzlika wespół z piłkarzem Stilonu Łukaszem Maliszewskim przed gorzowską publicznością na osiedlu Słonecznym. Chodzi o powszechnie już znane malowanie ściany wcześniej popacianej przez pseudokibiców wulgarnymi hasłami nawiązującymi do reprezentowanych przez obu sportowców klubów. Można przecież się nie kochać, ale szanować się jednak trzeba. Inaczej sport straci rację bytu, a kluby pójdą z torbami. Dlatego żużlowiec z piłkarzem przykładnie zrobili coś dobrego.
Jan Delijewski
P.S. O gwizdach i wulgaryzmach wobec Zmarzlika podczas finału IMP na leszczyńskim stadionie nie będę się rozpisywał, bo to nic nie da i nie zmieni.
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.