2019-10-16, Komentarze na gorąco
Kolejne wybory parlamentarne za nami i kolejny raz Gorzów wychodzi z nich coraz bardziej osłabiony.
Na 12 posłów z lubuskiego z Gorzowa wywodzi się ledwo dwoje, bo Krystyna Sibińska z Koalicji Obywatelskiej i Elżbieta Płonka z Prawa i Sprawiedliwość. Na upartego można do Gorzowa przyłączyć, choć nie wiem czy sobie tego życzą, wojewodę Władysława Dajczaka ze Strzelec Krajeńskich, który zdobył mandat poselski w barwach PiS-u oraz Tomasza Aniśkę, lidera „zielonych” na liście KO pochodzącego z Ośna Lubuskiego. Reszta posłów to Zielona Góra i bliskie jej (geograficznie, ale przede wszystkim mentalnie) okolice. O ile jeszcze PO-KO i PiS w Gorzowie istnieje i ma się raz lepiej, raz gorzej, o tyle lewica (z SLD na czele) znalazła się u nas akurat w odwrocie, choć notowania rosną. I nawet jak ma nazwiska, które mogłyby powalczyć o miejsca w sejmie, jak chociażby Tadeusz Jędrzejczak, Jan Kochanowski czy Jakub Derech Krzycki, to jednak zielonogórscy liderzy nie widzą dla nich na partyjnych listach godnego miejsca, bo to przecież za mocni konkurenci do mandatów by byli. Inaczej to wygląda PSL-u, gdzie starych działaczy bardziej się szanuje, ale i ta partia znaczy dzisiaj mniej niż kiedyś. Tak czy owak partyjni liderzy są w Zielonej Górze i to oni biorą mandaty dla siebie.
I pomyśleć, że jeszcze kilka, kilkanaście lat temu normą było 4-5 posłów z Gorzowa, którzy na dodatek coś w swoich klubach i sejmie znaczyli, dzięki czemu mogli wiele zdziałać dla kraju, ale i naszego miasta oraz regionu. Po odejściu Elżbiety Rafalskiej do europarlamentu nie ma już tam nikogo takiego. Z wymierną szkodą dla nas.
Senat to odrębna sprawa, bo tu jeden mandat przynależy nam się z urzędu ze względu na jednomandatowej okręgi wyborcze, w których wygrany bierze wszystko. Tutaj Władysław Komarnicki kolejny raz nie daje szans innym.
Jan Delijewski
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.