2020-05-22, Komentarze na gorąco
Minister zdrowia Łukasz Szumowski zapowiedział, że w ramach dalszego luzowania sanitarnego reżimu i antywirusowej aktywności, zmniejszać się będzie mobilizacja i gotowość do działania szpitali zakaźnych.
W przypadku Gorzowa oznaczać to może likwidację jednoimiennego szpitala zakaźnego, który powstał w obiektach szpitalnych przy Walczaka. To byłaby duża nieroztropność ze strony władz państwowych i samorządowych, gdyby tak się stało. Placówka powstała dużym nakładem pieniędzy oraz pracy i utrzymywana jest w gotowości do przyjęcia nawet 200 pacjentów. Na szczęście trafiło do niej do tej pory ledwo kilku chorych, bo i w całym regionie ujawnionych zakażonych COVID-19 jest niewielu, raptem 95 (wg. stanu na 21 maja). Jasne, że jej utrzymanie generuje duże koszty, ale likwidacja i ponowne odtwarzanie, kiedy zaraza zaatakuje mocniej byłoby jeszcze droższe. A to. że zaraza wróci albo pozostanie z nami na dłużej, jest więcej niż pewne, tak przynajmniej twierdzą wszyscy mądrzy w tych sprawach. Dlatego zachowanie tego szpitala, choćby w minimalnym zakresie, z możliwością szybkiego odtworzenia w pełnym wydaniu wydaje się być konieczne. Inaczej mieszkańcy północnej części woj. lubuskiego nie będą czuli się bezpiecznie.
I tylko przypominam, że jeszcze całkiem niedawno mieliśmy w Gorzowie trzy szpitale i sprawnie działający przy ul. Warszawskiej oddział zakaźny. A było przecież wówczas siermiężnie, biednie i ogólnie gorzej.
Jan Delijewski
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.