2020-07-13, Komentarze na gorąco
No i kolejny wakacyjny tydzień za nami. Lato w pełni, choć dziwne jakieś ono.
Zgodnie z prognozami mamy letnie burze i deszcze, a nawet gradobicia i lokalne powodzie, ale jakoś tego letniego ciepełka za bardzo ja przynajmniej nie czuję. Owszem zdarza dzień jeden i drugi letniej gorączki, ale częściej jesienny chłód mi doskwiera, zwłaszcza o poranku albo wieczorem. Takiego lipca dano już nie było, ale może w drugiej połowie będzie cieplej, jak na lipiec przystało. Nie, żebym tęsknił za ponad 30-stopniowym upałem, ale 25 stopni w cieniu, by mi odpowiadało nawet bardzo.
Z przegraną na żużlu w Zielonej Górze także trudno jest mi się pogodzić, bo gorzowianie po kilku kolejkach ciągle są bez wygranej, co nie przystoi klubowi z wielkimi tradycjami i aspiracjami. Stal jest najwyraźniej w kryzysie i w tym sezonie medale nam już raczej nie grożą. I prawdopodobnie z ROW-em Rybnik przyjdzie nam rywalizować o utrzymanie w ekstraklasie. I pomyśleć, że kiedyś te dwa kluby latami nadawały ton mistrzowskim zmaganiom. Ale to już było…
Tymczasem tu i teraz znowu mamy barszcz Sosnowskiego, który jak już powszechnie wiadomo parzy i zabija, o czym piszemy od lat na tych łamach. Prezentowane zdjęcia, wykonał 8 lipca Marek Pastwa, specjalista od tej trującej rośliny, na „barszczowisku”, jak to sam nazwał przy ul. Myśliborskiej. Robią wrażenie i aż dziw bierze, że gorzowskie służby nic z tym nie robią, czekając chyba aż barszcz się rozsieje, co ma nastąpić za jakieś dwa-trzy tygodnie. Mnie ten barszcz przeraża, ale może niepotrzebnie się boję. Podobnie jak koronawirusa.
Jan Delijewski
P.S. Zdjęcia otrzymaliśmy za pośrednictwem znanego gorzowianina Józefa Teodora Finstera, który na barszczu Sosnowskiego też zna się dobrze, a nawet jego zwalczaniem zajmuje w ramach klastra, o którym także swego czasu już tu pisaliśmy.
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.