2014-09-02, Komentarze na gorąco
Gdzie się nie ruszę wszyscy rozmawiają i pytają o Donalda Tuska. Nawet ci, którzy nie interesują się specjalnie polityką.
Podstawowe pytanie brzmi: czy to dobrze, czy też źle, że D. Tusk odchodzi z funkcji premiera RP, by objąć stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej?
Dla jednych to awans, osobisty i prestiżowy dla Polski. Dla innych to zwykła ucieczka od coraz większych problemów krajowych i partyjnych na europejską posadę, na wyrost zwaną prezydencką.
Co fakt, to fakt, kompetencje „prezydenta” Unii Europejskiej są niewielkie i w brukselskim urzędzie znacznie więcej jest żyrandoli niż rzeczywistej władzy. Nawet mniej niż ma prezydent w Polsce. Prawdziwą władzę ma bowiem Komisja Europejska, podobnie jak rząd polski, na które czele jeszcze stoi D. Tusk. Polska zapewne dzięki obecności Tuska w Brukseli na tym nie straci, a zyskać jednak może. Ile? To już zależy od samego Tuska. Natomiast bez Tuska na urzędzie premiera i stanowisku lidera Platformy Obywatelskiej, najpierw partia wiele może stracić, a w ślad za tym i Polska. A to dlatego, że przed nami permanentne wybory oraz walka o schedę i konfitury. I sporo tu jeszcze można popsuć, zniszczyć i zdewastować. Oczywiście w imię naprawy, poprawy i modernizacji.
Na szczęście polska demokracja jest już na tyle silna, że żadne zamachy i pałacowe przewroty raczej nam nie grożą. I naród nie jest już taki ciemny, jak jeszcze parę lat temu niektórym się wydawało. Nie wszystko ten naród kupi, choć coraz bardziej jest zniesmaczony i zniechęcony, co bez skrupułów wykorzystują znani i nieznani politykierzy. Im zawsze się zdaje, że im gorzej tym lepiej. Jednak nie wszystkim i nie wszędzie. W Polsce i Europie.
Jan Delijewski
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.