2014-11-18, Komentarze na gorąco
Wybory samorządowe prawie za nami. Prawie, gdyż we wtorek rano ciągle nie znaliśmy ostatecznych wyników, bo wciąż trwa liczenie głosów i procentów na piechotę.
Zostawmy więc wyniki na potem. Można już jednak pokusić się o pierwsze refleksje natury ogólnej i politycznej, prawnej i organizacyjnej. Z punktu widzenia obywatela i demokraty.
W tegorocznych wyborach samorządowych w małych gminach i miastach po raz pierwszy radnych wybierano w okręgach jednomandatowych. Wybierano więc konkretnych ludzi, popierając ich dokonania, programy i charaktery. Ale w nie Gorzowie i w innych dużych miastach. Tu nadal obowiązuje stara ordynacja wyborcza, przynajmniej w tym zakresie. Głosowaliśmy więc najpierw na listy (przede wszystkim partyjne), a na nich dopiero wskazywaliśmy kandydata. Najlepszy więc nawet kandydat bez zaplecza politycznego (partyjnego) nie miał szans na zdobycie mandatu. Za to wielu miernych i biernych, ale lojalnych wobec swego organizacyjnego zaplecza (partii politycznej) radnym jak najbardziej mógł zostać i często zostawało.
Dlaczego tak się dzieje? Ano dlatego, że takie prawo wyborcze narzucili nam ustawodawcy z partyjnego wyboru, dla zachowania swoich partyjnych wpływów w dużych ośrodkach miejskich i samorządowych, bo takie same reguły wyboru obowiązuje także w sejmiku. Bo bez partyjnych wpływów, władzy i dostępu do konfitur szybko maleje ich znacznie i możliwość oddziaływania na społeczeństwo. Dlatego mnie jako mieszkańcowi Gorzowa ograniczono prawo wyboru. Czy jest to jednak wobec mnie uczciwe? Twierdzę, że nie i dlatego od parlamentu domagam się kategorycznie zmiany tego stanu rzeczy. Jako obywatel, w imię rozwoju lokalnej demokracji, dla dobra naszego samorządu i mojego własnego.
Zupełnie inną sprawą jest budowa i zasady funkcjonowania lokalnego samorządu. Praktyka dowodzi, że np. 25-osoba rada miasta Gorzowa, to przynajmniej o kilkunastu radnych za dużo. Co więc stoi na przeszkodzie, bo nieco wzorem amerykańskiej demokracji, acz nie do końca i nie w całości, w wyborach w okręgach jednomandatowych wybrać 10-osobowę radę miasta, która ze swego grona wybierze 3-osobowy zarząd z prezydentem na czele, a pozostałych 7 radnych pełnić będzie rolę rady z uprawnieniami podobnymi do organów nadzorczych w spółkach prawa handlowego. Z zachowaniem dla mieszkańców prawa do odwołania każdego z radnych w referendum w trakcie kadencji. W ten sposób rada rzeczywiście będzie radą, a prezydent będzie pierwszym wśród równych swego zarządu. Dzięki temu wzrośnie odpowiedzialność, ale i operatywność władz miasta. A mieszkańcy będę mieli poczucie sprawowania obywatelskiej kontroli nie tylko raz na cztery lata. Kontroli jakże koniecznej, przy tak niskich standardach i licznych patologiach samorządowej władzy.
Niemożliwe? Być może, ale co stoi na przeszkodzie, by wreszcie zacząć o tym rozmawiać, dyskutować i proponować zmiany, bo dotychczasowy system wybierania i sprawowania samorządowej władzy raczej się nie sprawdza. A tocząca się tu i ówdzie dyskusja o kadencyjności prezydenta, burmistrza czy wójta jest tak naprawdę omijaniem istoty sprawy. Przynajmniej ja tak uważam, jako obywatel tego miasta.
Jan Delijewski
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.