2015-04-24, Komentarze na gorąco
Radni Grażyna Wojciechowska i Patryk Broszko, niezależnie od siebie, postanowili poprawić warunki pracy miejskich urzędników.
Wystąpili więc do prezydenta z interpelacją w sprawie wstawienia szklanych osłon w boksach znajdujących się na parterze urzędu przy ul. Sikorskiego. A to z tego powodu, że „pracownice narażone są na bezpośredni kontakt z petentami”. A petenci, wiadomo, nie zawsze są zdrowi, czasami kaszlą, plują i wydzielają przykre zapachy...
Prezydent na to, że taki jest akurat „trynd”, ma być właśnie frontem do petenta i żadnymi szybami urzędniczek od mieszkańców odgradzać nie będzie. I słusznie, bo urzędniczki powinny być nie tyle narażone, co wręcz skazane na bezpośredni kontakt z petentami. Szczególnie w urzędzie miasta, który ma służyć przede wszystkim mieszkańcom a nie urzędnikom. Zresztą, coraz częściej w różnych instytucjach, placówkach (chociażby pocztowych i bankowych) i punktach usługowych narażonych ze swojej istoty rzeczy na częsty kontakt z petentami nikną szyby i bariery oddzielające pracowników od tych, których obsługują, załatwiają i dla których oni tam w ogóle są.
Inna sprawa, że na bezpośredni kontakt i związane z tym kichanie, prychanie, kasłanie i przykre zapachy narażeni jesteśmy niemal wszędzie. W miejscach publicznych i mniej publicznych. Nikomu jednak w sklepach i galeriach, autobusach i tramwajach, kinach i teatrach, szkołach czy przedszkolach nie przychodzi do głowy oddzielanie szybą lub plastikowa barierą pracowników od klientów oraz innych ludzi. Ale jeżeli komuś taka dolegliwość w pracy ewidentnie przeszkadza, to przecież zawsze można założyć maseczkę ochronną lub zwyczajną chusteczkę na nos i usta. Na koszt własny lub urzędu. Mnie tam taki prawie pośredni kontakt przeszkadzać nie będzie. A że będzie przy tym trochę śmiechu…
A teraz nie ma?
Jan Delijewski
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.