2015-08-26, Komentarze na gorąco
Coś fajnego dzieje się wokół gorzowskiego teatru i pora to zauważyć.
Bo to, że w samym teatrze dzieją się dobre i ciekawe rzeczy widome i wiadome jest niemal po początku dyrekcji Jana Tomaszewicza. Teraz teatr coraz bardziej wychodzi z siebie i na różne sposoby idzie do ludzi. Wychodzi poza ramy, rutynę i sceniczną sztampę, przypisaną klasycznemu teatrowi.
Ostatnim wydarzeniem jest projekt grania, ale nie zgrywania się, „…przy łóżkach” i dla małych pacjentów gorzowskiego szpitala. Właśnie odbyła się inauguracja, która wzbudziła zdziwienie, ale i zaciekawienie oraz radość tych, którzy być może w teatrze nigdy nie byli. Teatr, więc przyszedł do nich, w starym dobrym stylu, z improwizacją i bajaniem włącznie. Natomiast na tyłach budynku Sceny Letniej powstaje mural, który ma nam przypominać, że teatr w Polsce to już wielowiekowe drzewo, którego korzenie sięgają głęboko i czerpią swą siłę prosto z ziemi, autorstwa Karola Zydora (projekt Instytutu Teatralnego z okazji 250-lecia Teatru Publicznego w Polsce). Bo i siłą gorzowskiego teatru jest jego zaangażowanie i działanie na rzecz środowiska. Jest otwarty na społeczne i charytatywne działanie, czego wielokroć dowiódł; na praktyczne edukowanie bez dętego moralizowania i stałą obecność tu i poza swoja siedzibą ( chociażby projekt „Kultura dostępna”), która staje się bazą wypadową do teatralnych eskapad bliżej i dalej od rogatek miasta.
No i działa tam wreszcie stowarzyszenie, które staje się pośrednikiem między tym, co teatralne a żywe, bo teatr ma być żywy i podążać za życiem, a nie zamykać się w sobie. Teatr przecież ma grać, to co nam w duszy grać powinno. Życie przecież to nie teatr, ale teatr to ma oznaczyć życie.
Teatr im. J. Osterwy został więc po cichu, wcale nieuroczyście otwarty na ludzi i dla ludzi, i to mi się podoba w nim najbardziej. I nic to, że marszałkowski ci on jest, bo gorzowski z natury rzeczy przecież.
Jan Delijewski
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.