2015-11-23, Komentarze na gorąco
Jestem zdruzgotany zaprezentowaną strategią rozwoju gorzowskiego sportu.
Niby chcą sport rozwijać i pchać do przodu, ale przedstawione propozycje oraz towarzysząca im filozofia oraz tłumaczenia nie pozostawiają wątpliwości: utrwala i konserwuje obecny stan rzeczy, czyli nie pozwala na odzyskanie choćby części dawnego blasku, kiedy gorzowski sport liczył się w kraju w różnych dyscyplinach i rywalizacjach.
Baza materialna, czyli stadiony, boiska i hale sportowe są podstawą, ale budowane pod realne potrzeby – teraz i w przyszłości. Ważny jest sport dzieci i młodzieży oraz rekreacja i zabawa w sport dla zdrowia. Równie ważne jest jednak finansowe wsparcie dla klubów i dyscyplin, które mogą decydować o obliczu gorzowskiego sportu, stanowiąc tym samym zachętę do jego uprawiania. Tymczasem proponuje się podział pieniędzy według następującego klucza: żużel od 35-45 proc., koszykówka kobiet od 25-30 proc., sporty wodne 10-15 proc., pozostałe dyscypliny 10 - 15 proc. Jeżeli do tego jeszcze dodamy, że np. w przyszłorocznym budżecie miasta nie przewiduje się zasadniczego wzrostu środków na sport, acz pewien wzrost będzie, to oznacza, że możemy w bliższej i dalszej przyszłości zapomnieć choćby o piłce nożnej, piłce ręcznej czy siatkówce na ligowym poziomie. Tym bardziej, że filozofia władz miasta wobec klubów i dyscyplin sportowych ma być następująca: najpierw zróbcie wynik, czyli np. ligę, a później pomożemy. W ten sposób ci, którym już się aż nadto pomaga będą mieli w miarę dobrze, zaś myślący o rozwoju i awansach nadal będą mieli pod górkę, czyli niewiele albo i nic, choć logika nakazywałaby co innego. Nie da się więc szansy na awanse tym dyscyplinom i klubom wartym tego, mimo tradycji, istniejącego wciąż potencjału szkoleniowego i sportowego, popularności i wielu innych względów.
Nie tego oczekiwałem po tak długo tworzonej strategii, która strategią rozwoju w żaden sposób nie jest, a jeśli już jest, to bardzo selektywnego i niedobrego. To jest bardziej strategia dalszego niedorozwoju gorzowskiego sportu, niż stwarzanie szans i dawanie impulsów do wchodzenia ponad dzisiejsze poziomy. Komu potrzebna jest taka strategia, która w istocie nic nie zmienia w dzisiejszym stanie rzeczy i w przyszłości nic zmieni?
Nie interesuje mnie kto i za ile opracował taką strategię, ale ja się pod nią nie podopisuję. I mam nadzieję, że animatorzy sportu, kibice oraz radni także się pod tym dokumentem nie podpiszą i dadzą temu wyraz, jak uczynił to już radny Jerzy Synowiec na swoim blogu w naszym portalu.
Jan Delijewski
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.