Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Na szlaku »
Ilony, Jerzego, Wojciecha , 23 kwietnia 2024

Po parku do czarownego lasu i ciekawych kamieni

2015-04-14, Na szlaku

Od ślicznej wioski, przez tajemniczy grób, lokalne menhiry wiedzie ten ciekawy szlak. Co i kawałek można odkryć miejsca, jakich nie opisują żadne przewodniki.

medium_news_header_10968.jpg

Nasza droga zaczyna się w Dankowie, pięknej historycznej wsi z pokaźną historią i znaczącymi, choć sypiącymi się zabytkami. Zaczynamy dokładnie przy mauzoleum rodziny von Brandt, ostatnich właścicieli wsi. To popadający w coraz większą ruinę grobowiec rodzinny, który przez miejscowych bywa nazywany wdzięcznie „Trupiarnią”. To chyba ostatni czas, aby jeszcze go zobaczyć, bo właśnie zapadł się dach budowli.  Choć to ruina, to jednak zachowała ślady urody.

Po ciekawej wsi

Od mauzoleum idziemy zielonym szlakiem w lewo. Droga wiedzie do wsi Danków. Po prawej stronie jezioro Wielgie. Po lewej nieliczne zabudowania. Po prowizorycznym mostku przekraczamy rzeczkę Polkę-Pełcz, która wypływa z jeziora i w Górkach Noteckich wpada do kanału odprowadzającego wodę do Noteci.

Już widać śliczny neogotycki kościół pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa, neogotycki z 1840, którego cechą charakterystyczną jest wielokolorowy dach. Potem droga wiedzie wśród resztek zabudowań pałacowych von Brandtów. To właśnie tu wydarzyła się tragiczna historia końca życia ostatniej właścicielki wsi, czyli Cory von Alvensleben, która nie zdążyła uciec przed Armią Czerwoną i wraz z kilkoma osobami, jak leśniczy Pieper, żona ogrodnika, z dzieckiem, gospodyni klucza pałacowego oraz dwie uciekinierki 29 stycznia 1945 roku popełniła samobójstwo. Pani na Dankowie została pochowana na terenie wsi, a miejsce pochówku jest znane, choć nieoznaczone.

Droga prowadzi obok starego dębu, dziś pomnika przyrody. I po chwili wyprowadza obok stajni w unikatowym stylu Tudorów.

Potem już wychodzimy ze wsi, idziemy obok czynnego sezonowo baru „Dwie Kozy”, po lewej łyska jezioro Kinołęka, po prawej pojawi się droga wiodąca brzegiem jezioro Wielgiego i my się w tę drogę kierujemy.

Obok wielkiej łąki

Wygodna droga po kilkuset metrach skręca pod kątem prostym w prawo i my nią idziemy. I przez kilka kilometrów idziemy skrajem tej wielkiej dzikiej łąki, która gęsto obstawiona jest myśliwskimi ambonami. Znak prosty, że musi tu być zwierzyna.

Po lewej mamy monokulturę sosnową, po prawej łąka. I tak sobie wędrujemy, aż dochodzimy do jednego domu mieszkalnego. Tu należy zacząć uważać, bo za chwilkę trzeba będzie się skierować w drogę odchodzącą w lekko w lewo.

Dochodzimy do asfaltu, czyli drogi łączącej Barlinek ze Strzelcami Krajeńskimi. Idziemy kilkadziesiąt metrów w prawo i potem zagłębiamy się w pierwszą drogę odchodzącą w prawo.

Tu po chwili natykamy się na kamienie, które wyglądają jak małe menhiry. Nie wyglądają na naturalny górotwór, ale też i nie ma żadnych śladów ludzkiej działalności. Ciekawostka.

Las jak ogród i nagrobek

Droga wyprowadza do wysokiego lasu, gdzie nagle pokazują się skupiska tui, zwanych inaczej żywotnikami. Jest ich kilka kępek. Znak, że zbliżamy się do lasu, którym przed II wojną opiekowali się kolejni leśniczowie z rodziny Zoch. To zasłużona wielce rodzina, która eksperymentowała z różnymi egzotycznymi gatunkami. To oni przywozili z Ameryki Północnej właśnie tuje, jodły balsamiczne, świerki sitkajskie i dziesiątki innych, które umiałby rozpoznać dendrolog.

To właśnie tu stoi nagrobek Georga Zocha, który urodził się 9 stycznia 1893 r. a poległ w bitwie pod Sedanem 14 października1918 r. Rodzina sprowadziła ciało i pochowała niedaleko rodzinnej leśniczówki.

Przez jar do Barlinka

Droga wyprowadza do brukówki. To słynna Droga Wężowa, a bruk na niej ułożyli francuscy jeńcy po przegranej wojnie 1871 roku przez Francuzów na rzecz Prusaków. Po prawej widać zabudowania, to wieś Krzynka. Dochodzimy do pierwszych budynków i skręcamy w lewo, w wygodną leśną drogę. Po kilkuset metrach po prawej stronie otwiera się wąwóz, głęboki – warto się nim przejść, ma kilkaset metrów i wyprowadza na asfalt do Barlinka. Tu kończy się nasza wycieczka. W drogę ruszył Klub Turystyki Pieszej Nasza Chata, prowadził Marcin Wasilewski, a pisząca te słowa trochę się o Zochach wymądrzała, ale generalnie nie przeszkadzała. Trasa liczy 15 km i naprawdę warta jest pokonania.

Renata Ochwat

0.IMG_9155.JPG
1.IMG_9156.JPG
2.IMG_9161.JPG
3.IMG_9163.JPG
4.IMG_9165.JPG
5.IMG_9170.JPG
6.IMG_9173.JPG
7.IMG_9176.JPG
8.IMG_9177.JPG
9.IMG_9186.JPG
0
0123456789

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x