Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Na szlaku »
Sergiusza, Teofila, Zyty , 27 kwietnia 2024

Bawarskie zamki Ludwika Szalonego. Neuschwanstein i Hohenschwangau

2015-05-04, Na szlaku

Cztery położone w stosunkowo niedużej od siebie odległości zamki Ludwika II Bawarskiego to dziś atrakcja turystyczna najwyższego szczebla. 

medium_news_header_11206.jpg

Świadczą o tym tłumy nie tylko Europejczyków, ale Azjatów i Arabów. Także ceny.

Ekscentryczny król

Ludwik Friedrich Wilhelm von Wittelsbach urodził się w 1845 roku. Gdy miał 18 lat, wstąpił na tron (1864) jako Ludwik II Bawarski i władał Bawarią do śmierci w 1886 roku. Miał wtedy tylko 41 lat. Króla i jego lekarza odnaleziono utopionych w jeziorze. Co było przyczyną śmierci, nigdy nie ustalono. Król znakomicie pływał, na ciele nie było śladów pobicia. Czyżby samobójstwo? Ale dlaczego także śmierć poniósł lekarz?

Od najmłodszych lat Ludwika II interesowała sztuka, a za mistrza wybrał sobie Ryszarda Wagnera, kompozytora wychwalającego tradycje Germanii. Nie tylko finansował kompozytorską twórczość Wagnera i budował teatry, w których wystawiano jego opery, ale w swoich zamkach stworzył świat artystycznie doskonały. Ta wszechogarniająca miłość do sztuki, a zapewne także pewne skrzywienie psychiczne, spowodowały izolację młodego króla od realnego świata, a poddanie się imaginacji. Dziś jego zamki zaskakują wyobraźnią, ale także swoistym brakiem smaku. Są szalone, jak i ich właściciel.

Neuschwanstein

Najbardziej znanym zamkiem Ludwika II Bawarskiego jest Neuschwanstein (dosłownie: Nowy Łabędzi Kamień), który zainspirował Disneya do stworzenia zamku królewny Śnieżki. Zbudowany jest niedaleko miejscowości Füssen w południowej Bawarii, obok granicy z Austrią. Dokładnie naprzeciwko niego, po drugiej stronie doliny stoi znacznie mniejszy zamek rodziców Ludwika - Hohenschwangau. Dojazd dobry, zarówno autostradą A-7, jak i koleją. Dużo miejsc parkingowych, kilka drogich hoteli, mnóstwo sklepów z pamiątkami oraz reprezentacyjne muzeum Ludwika II, najczęściej przez turystów pomijane.

W samym środku tej niewielkiej miejscowości pawilon z kasami biletowymi do obydwóch zamków. Choć organizatorzy wycieczek zamawiają bilety z dużym wyprzedzeniem, przed kasami zawsze także tłumy cierpliwie czekające w długich kolejkach odgrodzonych barierkami. Bilet normalny do Neuschwanstein kosztuje 12 euro, ulgowy – 11, ale (uwaga!) wstęp wolny dla wszystkich poniżej 18 roku życia. Do obu – 20 euro. Od 1 kwietnia do 15 października co pięć minut od 8.00 rano do 17.30 wchodzą grupy liczące nawet powyżej 50 osób (choć teoretycznie to jest granica górna).

Zamek znajduje się dość wysoko, trzeba więc mieć (najlepiej) ok. godziny na spokojne wejście. Można także trzy czwarte trasy przejechać specjalną 8-osobową bryczką za 6 euro od osoby w jedną stronę. Kolejki do bryczek zazwyczaj także bardzo długie. Ciągną je ciężkie, mocne konie. Specjalną atrakcją są… potężne kupy, które konie często robią na drodze, bo zapach to oryginalny. Japończycy przy mnie bardzo cieszyli się z ich powodu. Ale żeby radości nie było za dużo, stale po tej drodze jeździ specjalny traktorek z pojemnikiem mechanicznie zbierającym kupy. I znów pachnie tylko las.

Na całej trasie, a szczególnie na górze, dobrze przygotowane miejsca widokowe, czyli: podesty, barierki, lunety, ławeczki itp. Przed zamkiem świetlne tablice informujące o numerze grupy i godzinie jej wejścia. Także ogłoszenia przez głośniki po niemiecku i po angielsku. Tu zgubić się nie można. Przy wejściu obok biletu ważna jest jeszcze tylko informacja, w jakim języku ma być nadawana informacja oczywiście mechaniczna. My życzymy sobie po polsku, więc będzie po polsku. Zwiedzanie trwa ok. 40 minut i trzeba się trzymać narzuconego rytmu. Nie ma możliwości zatrzymania się dla bardziej wnikliwego obejrzenia. 

Neuschwanstein powstawał od 1869 roku, ale zaledwie jedna trzecia jego wnętrz została ukończona.  Miał to być wyidealizowany średniowieczny zamek rycerski. Dużo tu nawiązań do mitologii germańskiej, mieszanina stylów od mauretańskiego przez romańską, gotyk do baroku, ale świadomej żadnej stylizacji. Jeślibyśmy ogłosili konkurs na temat „Jak sobie mały Jaś wyobraża zamek”, to byśmy dostali wszystko to, co na zamku w Neuschwanstein już zrobiono półtora wieku temu. Więc: albo król Ludwik potrafił przewidzieć obrazy masowej wyobraźni w przyszłości, albo to co tu było, zostało tak dokładnie przeniesione do filmów rysunkowych lub baśniowych ilustracji, że teraz my mamy właśnie takie wyobrażenie o idealnym zamku. Niebywały przepych, mnóstwo wieżyczek, balkoników, mozaik, a wszystko o liniach giętych, ozdobione złotem. Można dostać oczopląsu. Szczyt architektonicznej fantazji i artystyczny kicz w formie czystej.

Ale zobaczyć trzeba.

Most Marii i droga do niego

Dla mnie najpiękniejszą częścią całej wycieczki do Neuschwanstein było przyrodnicze otoczenie zamku, a konkretnie Most Marii z całą drogą do niego wiodącą. Droga wije się wokół skały, a z niej cudowne widoki na dostojnie płynącą rzekę Lech, na jezioro Alpsee wśród pagórków, na żółty zamek Hohenschwangau i na potężny, szary Neuschwanstein. 

Wygodną drogą dochodzi się do Mostu Marii. Zbudowany został w 1866 roku i nosi imię matki króla Ludwika – Marii. Łączy dwie wysokie skały, które po naszej prawej i lewej stronie. Stoimy nad liczącym 984 metry wąwozem. Za nami z tyłu wspaniały i głośny wodospad, bo z 45-metrowej wysokości spada rzeka Poellat. Przed nami - najpiękniejszy widok na zamek. To z tego miejsca pochodzą najbardziej znane zdjęcia zamku i tu trzeba zrobić sobie zdjęcie mając zamek w tle.

Hohenschwangau

Wielu turystów ogląda zamek Hohenschwangau tylko z daleka, bo jest mniejszy i jakby mniej atrakcyjny od Neuschwanstein. Ale to nieprawda. W moim odczuciu Hohenschwangau jest prawdziwszy, bardziej ludzki od zrodzonego z fantazji Neuschwansteinu.

Budowę tego zamku zakończono w 1837 roku. Powstał on dla króla Maksymiliana II Bawarskiego i jego żony Marii. W założeniu miał być letnią rezydencją, ale jak się okazało małżonkowie właśnie tu zamieszkali, a wraz z nimi dwaj synowie – Ludwik i Otto. Tu także mieszkał Ludwik II Bawarski z matką po śmierci ojca i po objęciu tronu. Z okien tego zamku wybrał skałę, na której postawił ten swój wymarzony i wydumany. Trasa zwiedzania zamku prowadzi przez pokój, z okien którego, przez lunetę Ludwik obserwował postępy prac przy nowym zamku.

Pewnie ze względu na mniejsze zainteresowanie ten zamek zwiedza się wolniej, można się zatrzymać, popatrzeć na oryginalny wystrój wnętrz, w których wszystkie przedmioty są oryginalne, bo pochodzą z czasów jego wyposażania.  Na freskach w wieku pokojach pojawia się łabędź wyobrażający rycerza Lohengina, postać pochodzącą ze średniowiecznej legendy, ulubioną przez Wagnera i Ludwika. Tu pokój Wagnera i jego fortepian, na którym grał królowi Ludwikowi swoje kompozycje. Tu niezwykła sypialnia Ludwika, w której sufit zmienia się od błękitu po granat nocy. Przepięknie.

***

Na jutro pozostawiamy sobie dwa następne zamki Ludwika Bawarskiego.

Trzeba jeszcze napatrzyć się na cudowne bawarskie domy, zawsze ciekawie ozdobione, już piękne, choć z zasady do 10 maja jeszcze bez kwiatów spływających z każdego okna. Dopiero potem można wynosić kwietne kaskady na zewnątrz.

Tekst i fot. Krystyna Kamińska 

0.100_1675.JPG
1.100_1678.JPG
2.100_1688.JPG
3.100_1704.JPG
4.100_1705.JPG
5.100_1706.JPG
6.100_1711.JPG
7.100_1862.JPG
0
01234567

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x